– Mieliśmy swoje założenia na ten mecz i jasno określony cel awansu. Chcieliśmy możliwie szybko strzelić gola, bo wiedzieliśmy, że dzięki temu będzie grało się łatwiej. I ten wymarzony dla nas scenariusz się ziścił, co też nie było dziełem przypadku – zaznacza na wstępie Szymon Waligóra, szkoleniowiec zespołu z Czańca, który zaprezentował we wtorkowy wieczór pełnię swoich ofensywnych walorów.
 


Już sam wstęp pucharowej batalii pokazał, że miejscowi będą wiedli prym w sposób nie pozostawiający wątpliwości. Napór przysporzył im kilka rzutów rożnych w początkowej fazie spotkania, a w 5. minucie zamieszanie po odbitej przez golkipera Pasjonata piłce wykorzystał skuteczną dobitką Ilya Nazdryn-Platnitski. IV-ligowiec rozkręcił się na dobre i zanim upłynął kwadrans wynik na rzecz LKS-u wynosił aż 4:0. Kiedy zegar boiskowy wskazał 20. minutę wspomniany Białorusin na koncie miał... hat-tricka. Przerwa nastąpiła przy stanie 6:0, gdy swój grosik do okazałego prowadzenia dołożył Andrii Apanchuk.

Tylko na otwarciu drugiej odsłony ekipie z Dankowic wiodło się nieco lepiej. W 50. minucie pojedynek z Patrykiem Kierlinem przegrał Maciej Pietrzyk, niebawem strzał Adriana Heroka z rzutu wolnego również padł łupem bramkarza. Po godzinie gospodarze rezultat podwyższyli za sprawą Macieja Felscha, by ostatecznie przy sporym udziale graczy rezerwowych wygraną wyśrubować do kolosalnych rozmiarów tuzina bramek różnicy. – Notowaliśmy sporo odbiorów, dobrze wychodziły nam ćwiczone na treningach schematy. Daliśmy sygnał, że w lidze będziemy o coś konkretnego walczyć – mówi trener czanieckiego zespołu.