
Piłka nożna - I liga
Nokaut zakończył marzenia
Spadkowicze z Ekstraklasy w sezonie poprzednim stoczyli dziś w Zabrzu mecz ostatniej szansy, by za tydzień cieszyć się z powrotu do elity.
Premierowa odsłona meczu wzbudzającego duże zainteresowanie potwierdziła, jak ważną rolę w futbolu odgrywają stałe fragmenty. Bo choć z gry żaden z zespołów nie potrafił osiągnąć istotnej przewagi, to Górnik zaliczkę sobie wypracował. I to pokaźną. W 8. minucie Rafał Kurzawa tuż zza narożnika pola karnego uderzył kąśliwie po ziemi, zupełnie zaskakując Rafała Leszczyńskiego, który nawet nie drgnął, by piłkę próbować odbić. Z kolei kwadrans później pomocnik zabrzan dorzucił futbolówkę z kornera tak, że ta wpadła na kolano Szymona Lewickiego i zupełnie przypadkowo wylądowała w bramce „Górali”. Wobec takiego scenariusza podopieczni Marcina Brosza skupili się na defensywie, oddając pole gościom. Ci próbowali głównie lewą flanką, lecz bez błysku, polotu, czy podjęcia ryzyka. Najaktywniejszy Łukasz Sierpina bliski powodzenia był jedynie w 10. minucie, gdy Podbeskidzie usilnie chciało jak najszybciej wynik wyrównać.
Oblicze spotkania w żadnej mierze po wznowieniu rywalizacji nie zmieniło się. Bezradni bielszczanie bili głową w mur, czyniąc to bez pomysłu. Gospodarze czyhali tylko, by wynik podwyższyć i to się im udało. W 64. minucie Igor Angulo zwieńczył wzorcową kontrę, którą rozprowadził Łukasz Wolsztyński. Znokautowane Podbeskidzie zostało w 69. minucie. Znakomity występ golem-marzenie okrasił Kurzawa strzałem z 25. metrów w samo okienko bramki „Górali”. Ostatnie minuty były klasycznym spacerkiem w wykonaniu obu stron. Zabrzanie fetowali efektowny i zasłużony sukces, raz po raz goście uciekali się natomiast do fauli. W odstępie 180 sekund kartoniki żółtego koloru zarobili Tomasz Podgórski, Bartosz Jaroch i Robert Demjan, co było pokłosiem bezradności bielskiej drużyny, która w niedzielne wczesne popołudnie zupełnie rozczarowała. Rzecz jasna już nawet matematycznie po tym spotkaniu Podbeskidzie nie może zająć lokaty premiowanej powrotem do Ekstraklasy.
Protokół meczowy poniżej.
Oblicze spotkania w żadnej mierze po wznowieniu rywalizacji nie zmieniło się. Bezradni bielszczanie bili głową w mur, czyniąc to bez pomysłu. Gospodarze czyhali tylko, by wynik podwyższyć i to się im udało. W 64. minucie Igor Angulo zwieńczył wzorcową kontrę, którą rozprowadził Łukasz Wolsztyński. Znokautowane Podbeskidzie zostało w 69. minucie. Znakomity występ golem-marzenie okrasił Kurzawa strzałem z 25. metrów w samo okienko bramki „Górali”. Ostatnie minuty były klasycznym spacerkiem w wykonaniu obu stron. Zabrzanie fetowali efektowny i zasłużony sukces, raz po raz goście uciekali się natomiast do fauli. W odstępie 180 sekund kartoniki żółtego koloru zarobili Tomasz Podgórski, Bartosz Jaroch i Robert Demjan, co było pokłosiem bezradności bielskiej drużyny, która w niedzielne wczesne popołudnie zupełnie rozczarowała. Rzecz jasna już nawet matematycznie po tym spotkaniu Podbeskidzie nie może zająć lokaty premiowanej powrotem do Ekstraklasy.
Protokół meczowy poniżej.