O pracy sędziów na boiskach „okręgówki” sporo mówi się ostatnio, głównie niestety w negatywnym świetle. Przykład tego dobitny to sobotnia konfrontacja LKS-u Bestwina z MRKS-em Czechowice-Dziedzice, której echa daje się słyszeć aż do dziś. Przypomnijmy, że sędzia Dawid Rakus pokazał zawodnikom aż 11 żółtych i 4 czerwone kartki. Dlaczego mało doświadczony arbiter został wyznaczony do prowadzenia tak prestiżowej, derbowej potyczki? – Tydzień przed przywołanym meczem sędziował rywalizację ligową Wilkowic z Koszarawą. Osobiście byłem na tym spotkaniu obserwatorem i dałem mu wysoką ocenę, gdyż zawody przeprowadził w zadowalający sposób. Tak się złożyło, że na mecz w Bestwinie nie było możliwości wyznaczenia sędziego z większym doświadczeniem, który nie byłby desygnowany z podokręgu bielskiego, właściwego dla obu klubów – tłumaczy nam Piotr Przybyła, pełniący obowiązki przewodniczącego Zarządu Kolegium Sędziów Beskidzkiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej. – Uznaliśmy, że sędzia Dawid Rakus poradzi sobie podczas derbów. Stało się jednak to, co się stało. Za mecz w Bestwinie otrzymał niską notę od obserwatora i do wiosny na pewno nie będzie na tym poziomie żadnego spotkania sędziował – dodaje nasz rozmówca.

Jak potwierdza w rozmowie z naszym portalem Piotr Przybyła, praca sędziów podlega faktycznej ocenie ze strony obserwatorów. – Nie na wszystkie mecze jesteśmy w stanie wysłać obserwatora. Każdy sędzia jest natomiast oceniany podczas trzech z pięciu sędziowanych meczów. Jeżeli oceny są pozytywne arbiter może iść dalej. Ale jest też tak, że sędziowie są na jakiś czas odsuwani od prowadzenia meczów. Nawet, jeśli takich przypadków w ostatnich latach na większą skalę nie było, to rozwiązanie też istnieje – zauważa i od razu odpowiada na kolejne z naszych pytań – czy obecność obserwatora nie paraliżuje zwłaszcza sędziów z mniej okazałym stażem? – Z mojego ponad 30-letniego doświadczenia wiem, że gdy obserwatora nie ma sędzia pozwala sobie na większy luz i nie zawsze przestrzega przepisów, co jest oczywiście najistotniejsze. Uważam, że oceniany sędzia w danym dniu może i jest bardziej spięty, ale to ludzie odpowiednio przeszkoleni, którzy powinni sobie w takiej sytuacji radzić – mówi Przybyła.

Dodaje zarazem, że do Kolegium Sędziów BOZPN docierają sygnały o pewnych problemach, wynikających z nie do końca profesjonalnego podejścia arbitrów do piłkarzy i trenerów. – Siedząc na trybunie i będąc dalej od boiska obserwator nie wszystko słyszy. Często dochodzi do tego, że po meczu mamy słowo przeciwko słowu i o weryfikację bardzo trudno – twierdzi przewodniczący. – Coś na rzeczy jest i na pewno ten temat będzie szeroko dyskutowany podczas zgrupowania, czy szkoleń, które organizujemy – wyjaśnia Piotr Przybyła, dopowiadając, że w sezonie poprzednim, ale i obecnym sam spotkał się z pozytywnymi opiniami odnośnie pracy sędziów. – Jako obserwator byłem na 8 meczach od początku tego sezonu i chyba miałem szczęście, bo za każdym razem poziom sędziowania był satysfakcjonujący – podsumowuje.