Przed meczem sporo było głosów o charakterze... dwuznacznym. Smrek - teoretycznie - o nic nie gra, LKS walczy o utrzymanie i wynik tego "równania" dla niektórych był jasny. Niespodzianki jednak żadnej nie było. Drużyna ze Ślemienia na placu gry pokazała charakter i nieustępliwość, potwierdzając tym samym status faworyta i wyżej notowanej ekipy, która nie zamierzała w żaden sposób wspomagać przeciwnika będącego na punktowym "musiku". 

 

Już od początku zespół ze Ślemienia odważnie dążył do otwarcia wyniku. Długo na efekty nie trzeba było długo czekać. W 4. minucie Filip Bąk wypracował świetną sytuację, zagrał prostopadłą piłkę do Szymona Stawowczyka, a ten wygrał pojedynek "oko w oko" z bramkarzem LKS-u. Jak się później okazało, to trafienie ustaliło losy pierwszej połowy. Zespół z Leśnej dobrze prezentował się optycznie, zagrażając rywalowi z kontrataku i stałych fragmentów. Stroną przeważającą był jednak Smrek, który miał więcej klarownych okazji, jak np. niewykorzystana sytuacja sam na sam Bąka. 

 

Po przerwie Smrek poszedł za ciosem. Przemysław Żabicki w 72. minucie zamienił na gola dośrodkowanie z rzutu rożnego Riana Machado, a decydujący cios chwilę później zadał Deiverson Lima, który popisał się fantastycznym trafieniem z narożnika "16".

 

- Mieliśmy sporą przewagę w tym meczu i powinniśmy go "zamknąć" szybciej, bo już w pierwszej połowie. Na szczęście, niewykorzystane sytuacje się nie zemściły - ocenia Piotr Jaroszek, trener Smreka.