- Byliśmy oczywiście faworytem, ale podeszliśmy do tego meczu z szacunkiem do przeciwnika i do samego siebie. Piłka jest nieprzewidywalna, dlatego nie mogliśmy sobie pozwolić na zlekceważenie przeciwnika - powiedział nam Maciej Żak, trener LKS-u Czaniec. IV-ligowiec przeciwnikowi z A-klasy zaaplikował 4 gole i pewnie awansował do finału Pucharu Polski podokręgu Bielsko-Biała. Tam czeka już na niego Spójnia Landek, która sensacyjnie wyeliminowała Rekord Bielsko-Biała. 
 
Ekipa z Czańca na prowadzenie wyszła w minucie 36., gdy Kamil Karcz skorzystał z prostopadłego zagrania Grzegorza Janiczaka. Kolejne trafienia oglądaliśmy już po przerwie. Mianowicie w 54. minucie Filip Handy ładnie "zgasił" piłkę, a potem skutecznie przymierzył, Ilya Nazdryn-Platnitski wsadził do "pustaka", natomiast Paweł Kozioł bramkarza GLKS-u Dawida Grabskiego pokonał strzałem z rzutu wolnego. Futbolówka nim zatrzepotała w siatce odbiła się jeszcze od muru. - Zagraliśmy dobry mecz, choć wygrać mogliśmy wyżej - uzupełnił Żak, którego martwić może jedynie fakt, że Karcz z powodu kontuzji musiał opuścić boisko jeszcze w pierwszej połowie.