Sympatycy bielskiej drużyny mieli powody do radości w pierwszym secie meczu w Lublinie. Przegrywali wprawdzie na wstępie 3:8, a w ich grze widoczna była nerwowość. Stopniowo zaczęli łapać rytm. Swoje robił skutecznie atakujący Jake Hanes, umiejętnie poczynaniami kierował debiutujący rozgrywający Arshdeep Dosanjh, równie dużo wniósł zagrywką Konrad Formela, którego asy sprawiły, że BBTS przeciwnika dogonił przy stanie 13:13. Wspomniany Amerykanin w polu serwisowym zameldował się, gdy obie drużyny miały na koncie po 16 „oczek” i opuścił je po 5 wygranych akcjach pod rząd. Był to decydujący moment dla optymalnego otwarcia spotkania przez bielski zespół.
 


Euforia po wygranej partii nie trwała długo. We wszystkich kolejnych goście stanowili dla podopiecznych Dariusza Daszkiewicza jedynie tło. Wyraźnie spadła efektywność ofensywna, co rusz odzywały się znane z poprzednich meczów problemy w przyjęciu, stopniowa gasła też wiara w możliwość uzyskania korzystnego rezultatu. Ponownie kiepsko wypadł Konstanin Cupkovic, który skończył ledwie 1 na 12 wykonanych ataków, również punkt przy 7 próbach zdobył inny z nabytków „last minute” Ovidiu Darlaczi. Lublinianie robili co chcieli w elemencie zagrywki, a 16 asów serwisowych – najwięcej 5 zanotował Nicolas Szerszeń – to dobitne świadectwo „demolki”, jaką zafundowali outsiderowi PlusLigi.

W secie numer 2 kontakt z rywalem BBTS stracił własnymi pomyłkami przy wyniku 8:8. W następnym trzymali się do stanu 10:10, gdy kolejnych bielskich przyjmujących zagrywką rozbił Szerszeń. Odsłona ostatnia to imponujący start siatkarzy LUK, którzy „odjechali” na 7:2 po zbiciach Szymona Romacia. Goście po czasie nie byli w stanie gry uporządkować, ani tym bardziej zmienić biegu fatalnych ze swojej perspektywy zdarzeń.

LUK Lublin – BBTS Bielsko-Biała 3:1 (21:25, 25:16, 25:15, 25:12)

BBTS:
Dosanjh, Formela, Siek, Hanes, Cupkovic, Zawalski, Teklak (libero) oraz Fijałek (libero), Puczkowski, Gil, Darlaczi, Sinoski, Woch
Trener: Kapelus