Od mocnego uderzenia mecz już się rozpoczął. W 5. minucie Mateusz Droździk zagrał zbyt krótko do Mateusza Kudrysa, skrzętnie skorzystał na tym finalizujący sytuację „1 na 1” z golkiperem Krystian Strach. Ten sam zawodnik Spójni mógł w 10. minucie podwyższyć wynik na korzyść swojego zespołu, lecz tym razem w dogodnej sytuacji uderzył w boczną siatkę. Dalsza część pierwszej części w większości nie miała tak znaczących momentów. Bestwinianie posiadali optyczną przewagę, co też było następstwem ustawienia gospodarzy, czyhających na sposobność do kontry. Emocje rozgorzały w 44. minucie. Sędzia boczny wskazał na faul Szymona Skęczka, arbiter główny grę puścił, a Mateusz Włoszek wyrównał wynik przy głośnych protestach miejscowego zespołu. Gol wspomniany miał istotny wpływ na to, co wydarzyło się po pauzie...

W 50. minucie ekipa z Bestwiny egzekwowała rzut rożny, futbolówka trafiła na 22. metrze pod nogi Droździka, który idealnie wcelował od poprzeczki do „sieci” bramki Spójni. Gospodarze mogli jeszcze na mecz się „załapać”, ale kiedy w 68. minucie trafienie po kontrze zanotował Włoszek, ich entuzjazm całkowicie opadł. W końcówce Szymon Skęczek i Bartłomiej Feruga dobili zebrzydowiczan, którzy bynajmniej na porażkę w takich rozmiarach z faworyzowanym zespołem LKS-u nie zasłużyli.

Jak podkreślił po meczu szkoleniowiec bestwinian Sławomir Szymala, jego zespół nie zagrał dziś najlepiej, ale przybliżył się wydatnie do miejsca na podium z walką o tytuł wicemistrzowski włącznie. Spójnia tymczasem w sytuacji nie jest komfortowej w rywalizacji o utrzymanie.