Odpowiadam studentowi
Zadzwonił do mnie młody człowiek. Przedstawił się jako student ATH w Bielsku-Białej, miłośnik sportu kibicujący bielskim sportowcom. Przeczytał mój poprzedni felieton o braku więzi w środowisku sportowym. Zastanawia się i oczekuje ode mnie odpowiedzi, jaki jest ten nasz bielski sport. Czy otwarty, nowoczesny, jak opisują media czy skłócony, prowincjonalny, zaściankowy, jak wynika z komentarzy internautów. Przyznam wam, że tak w jednej chwili nie wiedziałem, co odpowiedzieć „Panu studentowi”. Obiecałem, że zrobię to w formie felietonu...
Jako, że jesteśmy w Bielsku-Białej i na Podbeskidziu, jednak Góralami, więc zacznę od nart. Mamy się czym pochwalić. Młodzież ambitna, uzdolniona, dobrze szkolona. Wzorowa współpraca klubów. Piotr Fijas z Buczkowic, reprezentując BBTS, był rekordzistą świata w długości skoku narciarskiego. Obok niego gwiazdy pierwszej wielkości to wicemistrz świata Antoni Łaciak, wielokrotni mistrzowie Polski – Józef Przybyła, Stefan Hula, Tadeusz Pawlusiak. Biegacze, znakomici olimpijczycy Anna i Wiesław Gębalowie. Wspomniałem tylko kilku z zimowych sportowców. Było ich znacznie więcej.
A aktualna bielska duma i chwała to „latający doktor” Sebastian Kawa, lekarz z zawodu, wielokrotny mistrz świata w szybownictwie. Młodzież naszego miasta od dziesiątków lat jest bardzo uzdolniona sportowo. Ale Bielsko-Biała ma też w sobie coś magicznego. Przyciąga swoim urokiem i czarem sportowców z innych regionów, którzy zafascynowani miastem po odbyciu kontraktu pozostają tu na stałe. Tu znajdują swoje miejsce na ziemi. Tak było z Marianem Kasprzykiem, Eugeniuszem Kulikiem czy wybitnym bokserem Zenonem Stefaniukiem. Wiele siatkarek BKS-u osiedliło się tu po zakończeniu kariery – Elżbieta Ostojska, Alina Nowak, Barbara Bąska, Joanna Staniucha-Szczurek czy Ewa Bućko ze swym mężem Wojciechem, których syn Bartosz jest teraz nadzieją BBTS-u w PlusLidze. Wielu z nich to ludzie dobrze wykształceni, na świetnych stanowiskach w swoim zawodzie po karierze sportowej.
Ale Bielsko przyciąga nie tylko sportowców. Po ukończeniu świetnych uczelni, ich absolwenci znajdują miejsce w strukturach sportu bielskiego. Są bardzo cenieni w pracy klubowej, środowiskowej, bielski sport im wiele zawdzięcza. Świetnym tego przykładem, jak ja to mówię, jest „prezes tysiąclecia” BKS-u Czesław Świstak. Według mnie najwybitniejszy prezes bialskiego klubu w jego historii. Doprowadził do sukcesów siatkarki i unowocześnił halę sportową. Podobnie, jak i doktor Ludwik Hejny. Pracownik naukowo-dydaktyczny bielskiej ATH i przewodniczący rady nadzorczej BKS-u. Bielski sport to nie tylko zdobywane gole, wywalczane punkty, wygrywane lub przegrywane mecze. To właśnie otwarta, nowoczesna, wykształcona, środowiskowa grupa ludzi skupiona wokół kierownictwa klubów BBTS-u z Piotrem Pluszyńskim, BKS-u Czesławem Świstakiem, Podbeskidzia Wojciechem Boreckim, Rekordu Januszem Szymurą. Właśnie takie kreatywne środowiska wraz z władzami miasta wskazują kierunki rozwoju sportu w naszym mieście.
Bielski sport to nie tylko cztery zespoły w Ekstraklasie. To też sport dzieci, młodzieży i osób niepełnosprawnych. To lekkoatletyczne czwartki dla uczniów bielskich szkół na stadionie w Wapienicy. To tętniące życiem boiska przyszkolne i osiedlowe. To nowoczesne pływalnie i korty tenisowe pełne młodzieży. To stacja narciarska na Dębowcu. To szkoła mistrzostwa sportowego na Rekordzie i przy BKS. To Akademia Piłkarska Marka Sokołowskiego. To 100 tysięcy bielszczan, którzy korzystali ze ślizgawki w nowej hali pod Dębowcem. To setki bielskich dzieci na stokach narciarskich w Beskidach. To dziesiątki wolontariuszy, pasjonatów sportu w naszym mieście, wspierających życie sportowe... A Ci, którzy mówią o sobie „klub to My, to My to My” mają do tego pełne prawo kibica. Tworzą koloryt sportu i tak jest na całym świecie. I to moja odpowiedź dla studenta ATH.
Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski