"Górale" podczas trwającej przerwy reprezentacyjnej zmierzyli się na wyjeździe z Cracovią i bez wątpienia na tym etapie przed końcowym fragmentem jesiennych zmagań ligowych był to sprawdzian wartościowy. Także w obliczu tego, co w bielskim klubie wydarzyło się w tygodniu, gdy ostatecznie pożegnano się z Grzegorzem Mokrym, a jego miejsce zajął debiutujący dziś jeszcze nieoficjalnie w roli szkoleniowca Podbeskidzia Dariusz Marzec. Jak więc konfrontacja z ekstraklasowiczem wypadła?

Pierwszą groźną akcję przeprowadzili gospodarze, ale w 9. minucie zanosiło się, że to "Górale" zdobędą bramkę. Lionel Abate piłkę w siatce umieścili, ale arbiter odgwizdał pozycję spaloną strzelca. Niebawem niezłe zaczepne akcje notował Mateusz Ziółkowski, ale to Cracovia była skuteczna. W 25. minucie futbolówka dotarła do Mateusza Bochnaka, który wyszedł na pozycję "oko w oko" z Patrykiem Prockiem, by golkipera I-ligowca pokonać i ustalić wynik do pauzy. Po niej z zysków nie cieszył się żaden zespół, choć okazje ku temu dla Podbeskidzia się pojawiały, m.in. w 49. minucie czujność bramkarza Cracovii sprawdził Haris Kadrić, zaś w minucie 65. do kapitulacji zmusić go nie zdołał Michał Stryjewski. W końcówce uderzenie Kadricia miejscowi wyekspediowali sprzed "świątyni".

Dla trenera bielszczan był to doskonały poligon, aby zweryfikować obecną formę swoich nowych podopiecznych, którzy w najbliższy piątek zagrają w Głogowie w arcyważnym meczu w "dolinach" I-ligowej stawki. Dodajmy, że przeciwko "Pasom" jedynie Martin Chlumecky zanotował występ na pełnym dystansie 90. minut.