Gospodarze z kolei po nieco słabszym okresie przystępowali do rywalizacji po niedawnym zwycięstwie z LKS-em Leśna. Byli oni faworytem spotkania, ale goście mieli inne plany. Mianowicie, po pół godzinie gry prowadzili różnicą 3 goli, które zdobyli w niespełna kwadrans! Strzelanie rozpoczął Krystian Tekla, który pokonał Radosława Kalisza strzałem z rzutu wolnego z okolic 25. metra, a piłka przed tym jak wpadła do siatki, musnęła jeszcze słupek. Kolejne gole to zasługa Bartosza Wojtkowa i jego dobrej gry głową. Docenić trzeba także asystujących Artura Miłego Jakuba Puzonia, którzy dogrywali piłkę do rosłego napastnika z bocznych sektorów boiska. Gospodarze mimo swoich szans nie zdołali zdobyć żadnej bramki.

 

Spójnia zdominowała spotkanie po zmianie stron, ale do 75. minuty nie przynosiło to bramkowego efektu, a goście umiejętnie się bronili. Na kwadrans przed końcem zawodnicy Grzegorza Łukasika zdobyli bramkę po stałym fragmencie gry. Po rzucie rożnym w polu karnym Wisły najlepiej zachował się Kamil Wójcikowski, który przebywał na boisku od 57. minuty gry. Po 3. minutach akcja przeniosła się do „16” miejscowych, w której upadł Jakub Puzoń, a po rzucie karnym podyktowanym za to przewinienie hat-tricka skompletował Wojtków. Gospodarze zdobyli jeszcze jedną bramkę, która sprawiła, że Wójcikowski schodził do szatni z dubletem na koncie.

 

- Wiedzieliśmy przed spotkaniem, jaki jest terminarz i sytuacja w tabeli. Sprawiło to, że musieliśmy ten mecz wygrać, a przyszło nam rywalizować na ciężkim terenie. Wyszliśmy zmotywowani, chciałbym oglądać moich zawodników w takiej dyspozycji zawsze. Za nami dobre, szybkie spotkanie, dobrze graliśmy w kontrataku, ale trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Nam w przeciwieństwie do nich wpadało wszystko - podsumował spotkanie Szymon Stawowy, szkoleniowiec Wisły Strumień.