Podobno wszystko ma swój początek. Swoje źródło. Tak. Wszystko. Ale też i my wszyscy. Wszystko, bo są miejsca, które uważa się za źródło zdarzeń. Wszyscy, bo wiążemy pewne ważne miejsca z własną osobą i terenem najważniejszym, kultowym, jedynym. Tak jest w życiu każdego z nas. Ale takie miejsca ma nasza wspólnota. I ta lokalna, niewielka, ale też i dotyczy to znanych miast, krajów, czy nawet światowej społeczności. Te rozważania dotyczą wszystkich fragmentów naszych zainteresowań.

wojtulewski Nie mogą oczywiście pomijać i tak ważnego czynnika, jakim jest sport. Prawie każdy określi w swoim otoczeniu takie kultowe miejsca i sportowe areny. Myślę, że tu mogą być mocno zróżnicowane opinie. Każdy ma takie własne święte miejsca, w których uczestniczył w ważnych wydarzeniach sportowych. Sporo zależy od czasu kiedy te emocje miały na nas swój wielki wpływ. Tu cytuję klasyka: ,,Każde pokolenie...” . Tak: czas sportowych emocji, miejsce ich przeżywania, wynik rywalizacji mają na naszą ocenę wielki wpływ.

A moje święte, sportowe, kultowe miejsca najważniejsze dla mnie? A więc moje sportowe świątynie w Bielsku-Białej, w Beskidach, w kraju i na świecie? W moim Bielsku-Białej jest ich kilka. Oczywiście to słynna „Górka”, boisko piłkarskie, jedna z najstarszych płyt futbolowych w Polsce. Potem stadion BKS przy ulicy Żywieckiej w swoim starym wydaniu. Chcę wspomnieć o KS Leszczyński, dziś jest tam supermarket... Kultowymi arenami bokserów BBTS były „strzelnica”, czyli dzisiejszy BCK, wojskowa hala na ul. Leszczyńskiej, czy budynek na ul. Słowackiego, obok dzisiejszej Książnicy Beskidzkiej. Kultowy obiekt siatkarek BKS to hala przy Rychlińskiego. Lubię obiekt w Komorowicach, bo tam ma swoje źródło i początek ekstraklasowy zespół Górali. Cudowna była „panorama” i przed II wojną światową mówiło się, że to jedna z najpiękniejszych pływalni w Europie. Kultowy był też „Eis Pawilon”, przy dzisiejszych kortach tenisowych na ul. Partyzantów, później słynne miejsce w Bielsku-Białej „kawiarnia u Pietrzykowskiego”. Dziś władze miasta wiele robią, by obiekt uzyskał dawny blask.

Wyrosły w Bielsku-Białej nowe, wspaniałe obiekty sportowe, tj. Stadion Miejski czy hala pod Dębowcem. Mam nadzieję, że będą one sportowymi świątyniami dzisiejszej młodzieży. A w Beskidach skocznia narciarska w Wiśle Malince. Choć wiążą się z nią wspomnienia tragicznego upadku skoczka narciarskiego „Orła Beskidów” Zdzisława Hryniewieckiego. Lubię skocznie Skalite w Szczyrku i mam nadzieję, że dzięki staraniom Beskidzkiej Rady Olimpijskiej, a szczególnie członka jej zarządu Krzysztofa Nikla, niebawem będzie nosiła imię „Beskidzkich Olimpijczyków”. W kraju świętym miejscem był dla mnie „kocioł czarownic”w Chorzowie. Szkoda, że to już czas przeszły. Ze światowych aren takimi miejscami, na których przeżywałem sportowe emocje jest Maracana w Rio de Janeiro w Brazylii, ale także stadion Wembley w Londynie i stadion Leśny we Frankfurcie nad Menem, na którym przeżywałem wielkie emocje w słynnym „meczu na wodzie”, gdy zespół Kazimierza Górskiego walczył z reprezentacją RFN o wejście do finału MŚ w 1974 roku.

Skąd dziś u mnie taka fascynacja sportowymi świątyniami? Parę dni temu byłem w greckiej Olimpii u wybrzeża Peloponezu, która według mnie jest najważniejszym miejscem światowego sportu jako symbol olimpizmu. Przez setki lat była najważniejszym ośrodkiem sportowym i religijnym świata. W tym miejscu od 770 r.p.n.e., co cztery lata rywalizowali ze sobą najlepsi sportowcy z Antycznej Grecji. Jest to miejsce, gdzie współcześnie rozpalany jest ogień olimpijski. Widoczne są ruiny świątyni Zeusa, w której został wyrzeźbiony jeden z siedmiu cudów świata – posąg Zeusa. Mogłem obejrzeć arenę olimpijską i starożytne akcesoria sportowe, jak oszczep, dysk, kula, oraz arenę zmagań zapaśników. Olimpia to moja nowa sportowa świątynia. To bez wątpienia źródło światowego sportu. Jestem szczęśliwy, że mogłem to wszystko poznać od niedawna funkcjonując w Beskidzkiej Radzie Olimpijskiej.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski