Mimo przekonującego zwycięstwa spotkanie w Ustroniu do porywających nie należało. Pewnie dlatego, że przyjezdni z Wilkowic nastawili się na grę z kontrataku. To niejako uniemożliwiło ofensywne przesuwanie się gospodarzy. Mimo to, kilka okazji bramkowych zdołali ustronianie przeprowadzić. W 31. minucie na uderzenie z 20. metra zdecydował się Robert Madzia i była to słuszna decyzja, bo Damian Górny w tej sytuacji nie stanął na wysokości zadania. - W pierwszej połowie tych okazji bramkowych było naprawdę niewiele. Lepiej było po zmianie stron - zaznacza Mateusz Żebrowski, szkoleniowiec Kuźni, która w drugich 45. minutach przycisnęła nieco nogę na gazie.

W 50. minucie Michał Pietraczyk podwyższył prowadzenie swojego zespołu po świetnym dośrodkowaniu Mieczysława Sikory. Były skrzydłowy m.in. łódzkiego ŁKS-u był natomiast autorem trzeciego, ostatniego gola w tym meczu. W 65. minucie 34-latek strzałem z woleja z narożnika pola karnego posłał futbolówkę do siatki. Wynik miejscowych mógł być okazalszy, ale zarówno Madzia, jak i Pietraczyk w dogodnych okazjach przenieśli futbolówkę nad poprzeczką. A co o można napisać o ofensywnych poczynaniach GLKS-u? Były one nieliczne, lecz całkiem groźne. Patryk Kierlin zaskoczyć się jednak nie dał. 
 
Protokół meczowy poniżej.