Piłkarze drużyny zamykającej ligową stawkę zarówno otwierali, jak i zamykali bramkowy stan w rywalizacji z Borami Pietrzykowice. W 4. minucie Tomasza Pękala wygrał „przebitkę” po dośrodkowaniu Marcina Kochutka, dzięki czemu golkipera gości mógł pokonać. Już po upływie godziny Kochutek oddał „centrostrzał” w kierunku bramki Borów, futbolówka nabrała mocnej rotacji, a dodatkowo Sławomir Raczek nie zachował należytej koncentracji. Efekt? Gol w okolicznościach niecodziennych, który zapewnił Metalowi pierwszy wiosenny punkt.
 



Klarowny faworyt meczu sprawił swoim sympatykom spory zawód. Wprawdzie gole także strzelał – w 18. minucie Gabriel Duraj dostawił nogę po przytomnym zagraniu Andrzeja Huli, a w 28. minucie Michał Motyka zachował spokój po przedłużeniu G. Duraja – to przy kilku innych sytuacjach przyjezdni fatalnie pudłowali. Tyczy się to choćby odnotowanego już statystycznie G. Duraja, który obie połowy spotkanie winien zaakcentować trafieniami. Raz jednak przeniósł futbolówkę nad poprzeczką, a raz główkował wprost w ręce Rafała Pawlusa. W premierowym kwadransie rewanżowej części Adrian DobijaSzymon Kacprzak również uderzali ponad celem z dogodnych pozycji.

Nie mieli za to pietrzykowiczanie żadnych argumentów od wyrównania Metalu. – Nie zagraliśmy nawet przyzwoicie. Niestety znów szwankowała koncentracja, a brak skuteczności to też w jakimś sensie element pokazujący formę. Martwi, że w końcowym fragmencie nie podjęliśmy walki o odniesienie zwycięstwa – ocenia krytycznie trener Borów Sebastian Gruszfeld.