- Za dużo punktów straciliśmy z drużynami z dołu tabeli. Możemy mieć pretensje tylko do siebie, bo rywal oddał tylko 1 strzał i zakończył on się bramką. Ponadto, przykro się patrzy na to, jak męczymy się na złych boiskach, ale tak jak mówię - nie ma co szukać usprawiedliwienia, mając tyle jakości w drużynie - przyznaje trener KS-u, Arkadiusz Rucki. 

 

Trzeba powiedzieć sobie jasno, że to nie było widowisko, po którym można byłoby się zachwycać walorami estetycznymi. Na placu gry rządziło twarde, piłkarskie rzemiosło, choć nie ma co ukrywać, to ekipa z Międzyrzecza była stroną przeważającą, jednak w swoich poczynaniach w ofensywie raziła impotencją strzelecką. Swoich szans nie wykorzystali m.in. Konrad Kuder, Mieczysław Sikora, Sebastian Bieńko czy Adam Paletą. Podkreślić należy, że w większości przypadków rewelacyjnie spisywał się golkiper gospodarzy. Ekipa z Wisły Wielkiej na prowadzenie wyszła w 34. minucie, gdy napastnik LKS-u wykorzystał brak komunikacji w defensywie KS-u. 

 

Po zmianie stron międzyrzeczanie ponownie przeważali i ponownie nie potrafili przebić się przez obronny "mur" miejscowych. Najbliżej szczęścia był Bieńko, który po uderzeniu głową "ostemplował" poprzeczkę. W końcu jednak strzelecka niemoc KS-u została przerwana. Sprawy w swoje ręce musiał wziąć grający trener, który w 76. minucie zamknął dośrodkowanie od Pawła Michałka. Na więcej jednak gospodarze nie pozwolili, a mecz zakończył się podziałem punktów.