Derbowe spotkania, szczególnie o dużą stawkę, mają to do siebie, że w niektórych przypadkach żadna ze stron nie chce przesadnie się otwierać. I tak też było w przypadku meczu Podhalanki ze Stalą. Był to mecz zamknięty, bez sytuacji bramkowych, toczony w środku pola... Ot, piłkarskie szachy. Dopiero w samej końcówce zaczęło się więcej dziać. Więcej wyrachowania mieli w sobie żywczanie, którzy przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę i zameldowali się na 2. miejscu w tabeli Ligi Okręgowej Skoczowsko-Żywieckiej. 

 

Decydującą bramkę dla Stali zdobył w 87. minucie Rafał Hałat, który oskrzydlającą akcję zakończył uderzeniem po ziemi po długim rogu. W doliczonym czasie gry piłkę meczową miała jednak Podhalanka. Faulowany w polu karnym gości był Mateusz Balcarek, jednak z 11. metrów przestrzelił Patryk Semik. 

 

- Nie było to wielkie widowisko. Żadna ze stron nie chciała się narazić na niepotrzebną kontrę, przez co kibice nie obejrzeli za wielu sytuacji bramkowych. Szkoda, bo był to mecz na remis, który przegraliśmy - ocenia Adrian Kopacz, trener Podhalanki.