Wstępna faza meczu wyraźnie pokazała siłę rażenia lidera. Już w 4. minucie Marcin Pośpiech dograł piłkę wzdłuż bramki, a z wykończeniem podążył Kamil Gazurek. W kolejnej ofensywnej akcji Orła także padł gol. Marcin Osmałek prostopadłym podaniem „uruchomił” Roberta Mrózka, który przytomnym lobem znalazł sposób na Ireneusza Trojanowskiego w pojedynku z nim. Gospodarze ani myśleli o dopuszczeniu do bardzo prawdopodobnego wówczas pogromu. Po kwadransie część strat odrobili, gdy z pomocą przyszedł im... wiatr. Futbolówka zmierzała spokojnie w ręce Macieja Wnętrzaka, gdy nagły podmuch skierował ją pod nogi Krzysztofa Felisa, który bezbłędnie z prezentu skorzystał.

Po iście piorunującym starcie konfrontacji do samego końca premierowej części atakowali niemal wyłącznie podrażnieni piłkarze z Łękawicy. Raz po raz przed doskonałą szansą stawał R.Mrózek, lecz skuteczność nie była w sobotnie popołudnie jego domeną. – Na przerwę powinniśmy schodzić prowadząc kilkoma bramkami. Nie byłoby wtedy żadnych wątpliwości, ani nerwowości, która pojawiła się w drugiej połowie – opowiada trener ekipy z Łękawicy Seweryn Kosiec.

Goleszowianie przy niezłym z ich punktu widzenia rezultacie szukali szczęścia przy stałych fragmentach gry. Klarowne okazje stwarzali za to niezmiennie piłkarze lidera ligi, m.in. z najbliższej odległości Rafał Hałat główkował niecelnie przy wtórnie niesprzyjających Orłowi warunkach pogodowych. – Grało się naprawdę ciężko i w pewien sposób nieprzewidywalnie – dodaje trener finalnie zwycięskiego zespołu gości.

Outsider pomimo porażki pozostawił po sobie wrażenie niezłe. – Szacunek dla drużyny, że podjęła rękawicę i powalczyła z klarownym faworytem meczu. Wyglądało to dużo lepiej aniżeli w poprzednich meczach i niech będzie to jakieś światełko w tunelu – podkreśla szkoleniowiec LKS-u Grzegorz Wisełka.