SportoweBeskidy.pl: Przed sezonem zakładaliście, że runda jesienna może być aż tak udana w waszym wykonaniu?  
Piotr Jaroszek:
Zdecydowanie nie. Awans do A-klasy przydarzył nam się trochę przypadkowo, bo o wszystkim zdecydowały przedsezonowe zawirowania dotyczące kształtu ligi. Po rundzie jesiennej w B-klasie mieliśmy dużą stratę do czołówki, ale wiosną zaczęliśmy regularnie punktować. Potwierdziliśmy, że wiosną byliśmy najlepsi - zremisowaliśmy tylko jeden mecz z Maksymilianem Cisiec, a pozostałe wygraliśmy. Przed tym sezonem spotkaliśmy się z zarządem oraz drużyną, by wspólnie się zastanowić, na co nas stać w A-klasie. Niektórzy mówili, że będziemy walczyć o utrzymanie, ale naszym celem było zajęcie miejsca w pierwszej szóstce. Spisaliśmy się jednak bardzo dobrze i teraz zajmujemy pozycję wicelidera. 

 

SportoweBeskidy.pl: Czujecie się obecnie głównym faworytem do awansu? 
P.J.:
Oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale ja nie lubię takich zapowiedzi. Na papierze można być faworytem, jednak wszystko potem weryfikuje boisko. To jest piłka nożna i wszystko może się wydarzyć. Mamy w sobie pokorę, zdajemy sobie sprawę, że jako beniaminek i tak dużo zrobiliśmy. Czujemy się mocni, ale nie ma u nas żadnej presji. W sporcie każdy chce wygrywać, dlatego i my planujemy zająć pierwsze miejsce. Beskid Gilowice, Muńcuł Ujsoły, Magura Bystra czy Maksymilian Cisiec to jednak dobre drużyny i również mają swoje aspiracje.

 

SportoweBeskidy.pl: Od momentu przyjścia Piotra Jaroszka do Ślemienia w klubie sporo się zmieniło.
P.J.:
Jeszcze rok temu mało kto słyszał o drużynie ze Ślemienia, bo była "zakopana" w B-klasie przez kilkanaście lat. Przyszedłem tutaj rok temu i jednym z pierwszych planów było podniesienie poziomu organizacyjnego w klubie. Polepszyliśmy standardy jeśli chodzi o boisko i szatnię. Mamy nowy sprzęt do treningu, a sam klub cieszy się większym zainteresowaniem. Poza tym wygrywamy, więc na mecze przychodzi coraz więcej ludzi, co bardzo cieszy. W gminie zrobiła się naprawdę fajna otoczka wokół klub.

 

 

SportoweBeskidy.pl: Co jest największym atutem zespołu ze Ślemienia? 
P.J.:
Dla mnie najważniejszy jest trening i zaangażowanie zawodników. Podkreślałem to przed objęciem Smreka i cała drużyna wyraziła chęć wspólnej pracy. Od roku gdy tu jestem mam średnią frekwencję na treningach 16-18 chłopaków. Wiem, że jest to rzadko spotykane w "okręgówce", a nawet IV-lidze. Regularne treningi u moich piłkarzy było widać pod koniec minionej rundy, gdy rywale w końcówkach meczów opadali już z sił, a my wręcz przeciwnie. Pozwalało to nam często przechylać szalę zwycięstwa na swoją stronę. 

 

SportoweBeskidy.pl: W waszym zespole doświadczonych i rozpoznawalnych w beskidzkim środowisku zawodników nie brakuje. 
P.J.:
Naszym celem jest budowanie drużyny w oparciu o miejscowych graczy. Znamy przypadki z niedalekiej przeszłości, że kluby, które ściągały hurtem piłkarzy ze Śląska czy zza granicy szybko znajdywały się w dużych problemach finansowo-organizacyjnych. Nie chcemy powielać tych błędów. Dopiero po awansie uznaliśmy, że przyda nam się kilku doświadczonych zawodników, dlatego sprowadziliśmy Szymona Niemczyka czy Bartka Woźniaka. Teraz dołączył do nas Tomek Janik. Stawiamy jednak w głównej mierze na swoich, bo ich progres oraz zaangażowanie są zadowalające. 

 

SportoweBeskidy.pl: Kadra Smreka na rundę wiosenną jest już domknięta?
P.J.:
Myślę, że tak. Pozyskaliśmy Tomka Janika, bo potrzebowaliśmy zawodnika, który doda nam jakości w środku pola. Dołączył do nas także Brazylijczyk, który od sześciu lat mieszka w Polsce i zaczął z nami treningi. Kolejnych transferów nie należy się spodziewać. Oczywiście moglibyśmy ściągnąć więcej nowych piłkarzy i zrobić awans w "cuglach", a następnie być w czołówce okręgówki. Jesteśmy jednak zdania, że nie tędy droga. Chcemy powalczyć tym składem, który jest. Mam jednocześnie nadzieję, że nikt od nas nie odejdzie. Kadra jest bardzo szeroka, bo liczy 22 zawodników. Mam więc w kim wybierać. 


SportoweBeskidy.pl: Do Ślemienia trafił pan z III ligi. Nie ma pokusy, by wrócić wkrótce do pracy na wyższych szczeblach?
P.J.:
Wiem, jak wygląda piłka na wyższych poziomach i wiem, z czym ona się wiąże. Często na tym cierpi rodzina i sprawy prywatne. Poza tym mam już swoje lata i nie chcę wyjeżdżać "w Polskę" za wszelką cenę. Były propozycje z IV ligi czy okręgówki jeszcze tej zimy, ale nie jestem zdeterminowany, by odejść. Prezes Smreka przekonał mnie do wizji i pomysłu na rozwój tego klubu. Chcę być częścią tego projektu, ponieważ lubię funkcjonować wśród osób zaangażowanych i którym piłka sprawia radość.

 

Do końca sezonu na pewno ze Smreka nie odejdę, choćby była oferta z III ligi. I nie chodzi tu o to, że nie mam ambicji. Nie brakuje mi jej, ale dałem taką deklarację prezesowi, który zawsze był wobec mnie fair, a bycie słownym jest dla mnie niezwykle ważne.