SportoweBeskidy.pl: Gdybyśmy mieli przyznawać szkolne stopnie, Rekord jaką by dostał ocenę za minioną jesień? 
Piotr Jaroszek: Z pewnością byłby to ambiwalentny uczeń (śmiech). Każdy z nas ma jakieś ambicje: prezes, zarząd, zawodnicy. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. W poprzednim sezonie zajęliśmy 4. miejsce i była chęć przeskoczenia tej lokaty. Paradoksalnie, w przypadku zwycięstwa z Polonią Bytom mogło się to udać. Nie wiem czy wystawienie takiej oceny byłoby sprawiedliwe. Ta runda była ... dziwna. Szczególnie przez pewną niestabilność, cały czas się zastanawiam czemu tak było. Potrafiliśmy zagrać dwa super mecze z rzędu, a w trzecim nie poznawałem drużyny i było mi głupio, że wyglądaliśmy tak źle. W całej tej rundzie były 2-3 takie spotkania. Jakby je wyciąć, ocena na pewno byłaby dobra. 
 
SportoweBeskidy.pl: To, co bardzo się rzuca w oczy jeśli chodzi o zeszłą rundę w wykonaniu Rekordu to ilość straconych goli … 
P.J.: Owszem, była to nasza pięta achillesowa. Myślę, że wiem, czemu tak było, ale nie chcę drążyć tego tematu, bo by to uderzyło w personalia. Żałuję pewnych moich decyzji, w kilku przypadkach postąpiłbym inaczej. Człowiek jednak zawsze ufa, że będzie dobrze, a po czasie dochodzi do wniosku, że mógł postąpić inaczej. Wiem, gdzie popełniłem błędy i może to mi pomoże w przyszłości w mojej pracy trenerskiej.
 
SportoweBeskidy.pl: Kilku zawodników Rekordu zostało zauważonych w ostatnim czasie przez kluby z wyższych lig. Dla Pana jest to satysfakcja?
P.J.: Na pewno tak. Jednym z takich zawodników jest Konrad Kareta, który jest człowiekiem na wyższą ligę. Jego inteligencja w grze i parametry mogą robić wrażenie. Nie można również zapominać o fali młodych chłopaków. W ostatnim czasie bardzo rozwinął się Michał Czernek. Był taki czas, że graliśmy w jednym zespole, w GKS-ie Radziechowy-Wieprz i już wtedy wiedziałem, że ma potencjał. Wcześniej w Rekordzie nie zawsze występował w podstawowym składzie, lecz w końcu dostał szansę i ją wykorzystał, dzięki czemu nabrał doświadczenia. W pewnym momencie był jednym z najlepszych naszych pomocników. Do tego dochodzą kolejni młodzi zawodnicy: Wyroba, Jampich, Kozina czy Guzdek. Jest to dla mnie sygnał, że dobrze pracowaliśmy z zawodnikami, choć to również zasługa trenerów grup młodzieżowych. 

SportoweBeskidy.pl: Mówi trener, że szansę otrzymał Czernek, ale podobną szansę, w tym przypadku prowadzenia III-ligowego zespołu, dostał od prezesa Rekordu także Piotr Jaroszek. Jak ją wykorzystał?
P.J.:
 Od lat byłem związany z tym klubem. Grałem w Rekordzie w ekipie futsalowej, przyłożyłem także cegiełkę do awansu do III ligi. Na nikogo się nie obrażam. Bardzo szanuję prezesa Szymurę jako człowieka i nic tego nie zmieni. Temat prowadzenia pierwszej drużyny przewijał się dużo wcześniej, były to jednak luźne rozmowy. Na pewno cieszę się, że prezes mi zaufał. Wiemy, że ta posada, to jest pewien łakomy "kąsek". Jestem wdzięczny za tą szansę, bo nie każdy taką dostaję. Jak ją wykorzystałem? Uczyłem się cały czas tej ligi. Pierwszy sezon był średni. Miałem inna wizję zespołu niż poprzedni trener i potrzebowaliśmy trochę czasu, aby te zmiany zaprocentowały. Tak się stało w kolejnym sezonie, gdzie zajęliśmy 4. miejsce, wygraliśmy Puchar Polski na szczeblu ŚlZPN. Zajęliśmy wysokie miejsce w Pro Junior System. Zawsze mogło być jednak lepiej. 
 
SportoweBeskidy.pl: Co się stało, że to już koniec? 
P.J.: Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Zastałem poinformowany na 3. kolejki przed końcem rundy, że będziemy kończyć współpracę. Może zarząd zasugerował się moją dymisją po meczu ze Spójnią Landek? Zastanawiam się, czy wówczas nie byłaby inna decyzja. Po tym pucharowym meczu miałem trudny czas. Jestem człowiekiem ambitnym i miałem świadomość, że przez rok Rekordu nie będzie na salonach. To mnie zabolało, ale z perspektywy czasu następnym razem zastanowię się dwa razy zanim podejmę taki spontanicznych ruch. Szanuję jednak tą decyzję prezesa, na nikogo się nie obrażam – życie toczy się dalej. 

SportoweBeskidy.pl Dwuipółletni okres pracy z drużyną seniorską Rekordu … jaki to był dla trenera czas? 
P.J.: Zyskałem spory bagaż doświadczeń wszelakiego typu. Były cudowne chwile sukcesów. Były też momenty kryzysowe i też trzeba było reagować. Kończy się jakiś okres w moim życiu. Na pewno w Cygańskim Lesie zostawiłem sporą część siebie. To tylko ja wiem, co przeżywałem po porażkach. Więcej jednak było tych fajnych chwil. Jestem pod wrażeniem, że zawodnicy na takim półzawodowym poziomie podchodzą na 100 procent do swoich piłkarskich obowiązków. Widać, że ci piłkarze nie chcą tylko zarabiać pieniędzy, a wciąż się rozwijać. Za to naprawdę wielki szacunek. 
 
SportoweBeskidy.pl: W jakim “stanie” zostawia Pan zespół Rekordu?
P.J.: Widać po tych zawodnikach, że chcieliby zagrać w II lidze. Nie mówiliśmy w Rekordzie głośno o awansie, nigdy nie było takiego celu. Ale tą chęć w nich widać i życzę im tego z całego serca. Wiem, że mogą tego dokonać, a nie potrzeba wcale tam dużo, aby wspiąć się o ten szczebel wyżej. 
 
SportoweBeskidy.pl: Skorzysta trener z propozycji pozostania w klubowym pionie szkoleniowym i powrotu do prowadzenia młodzieży Rekordu? 
P.J.
Póki co miało to formę luźnych rozmów. Cały czas mam dobre relację z prezesem Szymurą. Do grudnia wciąż prowadzę zespół seniorów, a co później? Zobaczymy. Nie miałbym w każdym razie problemów z powrotem do prowadzenia młodzieży.