
Piotr Raczek: Podchodzę do kwestii utrzymania optymistycznie, znam naszą drużynę i wiem na co stać naszych zawodników
Przed nami decydujące kolejki rozgrywek Ligi Okręgowej Żywiecko-Skoczowskiej. Po naprawdę solidnej rundzie jesiennej w trudnej sytuacji znalazł się LKS Leśna, któremu zajrzało w oczy widmo spadku. O nastrojach panujących w klubie, ostatnich akordach sezonu oraz planach na przyszłość rozmawiamy w STREFIE WYWIADU z Piotrem Raczkiem, prezesem klubu z Leśnej.
SportoweBeskidy.pl: Do zakończenia zmagań w Lidze Okręgowej Żywiecko-Skoczowskiej pozostały LKS-owi Leśna jeszcze 4 mecze. W dotychczasowych wiosennych zmaganiach zdołaliście wygrać tylko inauguracyjne spotkanie z Muńcołem Ujsoły. Gdzie upatruje pan powodów słabszej dyspozycji?
Piotr Raczek: Trudno ująć to w kilku zdaniach. Powodów jest bowiem kilka. Najbardziej prozaicznym z nich jest to, że brakowało nam najnormalniej w świecie piłkarskiego szczęścia. Mecze, w których byliśmy równorzędnym przeciwnikiem dla rywala przegrywaliśmy, a w rundzie jesiennej „przepychaliśmy”, co przynosiło nam punkty. Myślę, że po 16. punktach zdobytych na jesień popadliśmy w lekki samozachwyt. Dodatkowo wygraliśmy z Muńcołem, co uśpiło naszą czujność. Myśleliśmy, że punkty przyjdą do nas same, a tak się nie stało.
SportoweBeskidy.pl: Nie wydaje się panu, że wpływ na wyniki ma również kadrowa frekwencja podczas meczów ligowych? Z naszych rozmów podczas zimowych przygotowań wynikało, ze problem zaczął się już w okresie przygotowawczym
P.R.: Nie przywiązywaliśmy do tego aż takiej wagi, ponieważ rozmawialiśmy z zawodnikami i doszliśmy do porozumienia, że nie wymagamy 100-procentowej obecności na sparingach. Sprawy rodzinne i zawodowe mają bowiem istotny wpływ na życie każdego z nas. Każdy zadeklarował, że w meczach ligowych będzie można na niego liczyć. Dodatkowo wypadły nam 2 najważniejsze ogniwa – Łukasz Biegun, moim zdaniem czołowy zawodnik spośród defensywnych pomocników „okręgówki”, oraz Grzegorz Rzeszótko, który kreował naszą grę.
SportoweBeskidy.pl: Może trzeba było reagować już w zimie i reagować? Może w postaci transferów do klubu?
P.R.: Nie mieliśmy zamiaru zmieniać polityki klubu, która kadrowo opiera się przede wszystkim na zawodnikach z naszych okolic. Powiem inaczej, obecnie jesteśmy w podobnej sytuacji jak Podhalanka Milówka, która dysponuje 13-14. Zawodnikami do gry, ale podstawowa „11” jest bardziej klarowna. Co prawda, liczyłem na lepszą frekwencję, ale 3 z naszych zawodników świadczy pracę na podstawie stosunku służbowego, więc pewnych rzeczy nie da się „przeskoczyć”. Frekwencja spadła z 80 proc. do 60 proc., ale powtórzę to jeszcze raz, nie jest to powód do zmiany polityki klubu.
SportoweBeskidy.pl: Towarzyszy pan drużynie podczas każdego meczu ligowego. Jak wygląda gra zespołu z perspektywy ławki rezerwowych czy trybun?
P.R.: W kilku meczach brakło nam doświadczenia. Będąc równorzędnym rywalem dla przeciwnika, przegrywaliśmy mecze, tak jak z Piastem Cieszyn, czy Spójnią Zebrzydowice. Graliśmy też chimerycznie, po lepszej pierwszej połowie, po zmianie stron prezentowaliśmy się znacznie gorzej. Do tego doszły problemy ze skutecznością- Kajetan Lach, który zdobył 16 bramek w poprzedniej kampanii ligowej zatrzymał się na 10. trafieniach, a doświadczony Marcin Marciniak zdobył tylko gola, choć nie grał tak mało, jak mogłoby się wydawać. Oczywiście, nie jest to wina wymienionych przeze mnie zawodników. Na dorobek strzelecki poszczególnych personaliów składa się bowiem wiele czynników, za które odpowiada cała drużyna.
SportoweBeskidy.pl: Gdzie pan upatruje szansy na utrzymanie swojego zespołu?
P.R.: Naszym podstawowym celem jest zakończenie rozgrywek wyżej w tabeli niż LKS Pogórze. Klub ten poważnie podszedł do misji utrzymania i zatrudnił na stanowisku trenera Łukasza Hanzela, a niedawno Piotra Ćwielonga, czyli ludzi, którzy mają za sobą poważną karierę piłkarską. Podchodzę do kwestii utrzymania optymistycznie, znam naszą drużynę i wiem na co stać naszych zawodników. Potrzeba nam też pozytywnego impulsu. Pod warunkiem, że sumiennie podejdziemy do czekających nas spotkań, rywale będą w naszym zasięgu. I w Ślemieniu, i w Milówce możemy powalczyć. Jeżeli się zmobilizujemy to mamy wiele do ugrania, nie możemy spuścić głów i wtedy dołożymy do swojego dorobku przynajmniej kilka punktów.
SportoweBeskidy.pl: Co na wypadek spadku? Czy zarząd ma już jakiś plan na taką ewentualność?
P.R.: Bierzemy taki scenariusz pod uwagę. Myślę, że rewolucja kadrowa nas nie czeka ze względu na politykę klubową, o której już wspominałem. Najważniejszym zadaniem będzie zachować kadrowy „stan posiadania”. Ponadto, w A-klasie moglibyśmy pomyśleć o zmianie pokoleniowej, od pewnego czasu odważnie stawimy na 2 juniorów i mamy nadzieję, że dołączą do nich następni. Oczywiście, każdy spadek jest przykry, ale trzeba się z tym liczyć. Nie znaczy to, że nie walczylibyśmy powrót do „okręgówki”, poczekajmy jednak na ostateczne rozstrzygnięcia.
SportoweBeskidy.pl: W poprzednim sezonie, w obliczu zawirowań organizacyjnych, zaproponowano Klubowi pozostanie w „okręgówce”, z czego skorzystaliście. Gdyby i po sezonie pojawiła się taka ewentualność, skorzystalibyście z takiego dobrodziejstwa?
P. R.: Musielibyśmy usiąść do rozmów, nie tylko w gronie zarządu, ale przede wszystkim z zawodnikami. Powtarzam, że przede wszystkim musimy trzymać obecną kadrę, a jeśli mielibyśmy pozostać w lidze, to nawet go zwiększyć. Decyzja nie może być pochopna, a przede wszystkim najlepsza dla klubu. W trakcie rozgrywek kilku zawodników może zrezygnować lub złapać kontuzję i robi się problem. Moje ambicje są takie, żeby grać jak najwyżej, patrząc na nasze możliwości. Uważam że mamy niewykorzystany potencjał, który w pełni wykorzystany dałbym miejsce w połowie stawki „okręgówki”.
SportoweBeskidy.pl: Kto pana zdanie wygra trwające rozgrywki Ligi Okręgowej Żywiecko-Skoczowskiej?
P. R.: Kibicuję GKS-owi Radziechowy-Wieprz, ale myślę, że awansuje Tempo Puńców. Widać, że w tamtejszym klubie jest ciśnienie na awans. Z mojego doświadczenia w pracy działacza wnioskuję, że choć piłkarsko Beskid i GKS wyglądają lepiej, to Tempo postawi kropkę nad „i” i przypieczętuje awans.
SportoweBeskidy.pl: Czego życzyć panu i LKS-owi Leśna?
P. R.: Bez względu na to, jak zakończy się nasza przygoda w trwającym sezonie, będzie ona dobrą lekcją dla klubu i zawodników. W „okręgówce” można spotkać się na boisku z zawodnikami z przeszłością ligową, a nawet reprezentacyjną. Dla wioski takiej jak Leśna, która liczy 2000 mieszkańców to duże wydarzenie, a dla zawodników i działaczy lekcja futbolu. Gdy zakładaliśmy LKS 25 lat temu, to nawet nie myśleliśmy, że przyjdzie nam rywalizować z takimi zespołami, jak Beskid Skoczów czy Pasjonat Dankowice. Zrobimy wszystko, by pozostać na obecnym poziomie rozgrywkowym.