By na finiszu piłkarskiego roku nie stracić kontaktu z liderem rozgrywek, goście z Czańca musieli realizować taki plan, który umożliwiłby im pokonanie bielskiego przeciwnika. Bardzo szybko pod ekipę przyjezdną mecz się ułożył. Ilya Nazdryn-Platnitski wywalczył „11” dla LKS-u, której nie zaniechał Krzysztof Jurczak, toteż w 5. minucie spotkania jego wynik został zainicjowany. Nie tylko sam wstęp meczu, ale również kolejny kwadrans podopieczni Macieja Żaka zdominowali. Swoich szans na podwyższenie prowadzenia szukali chociażby Piotr Świerczyński, Adam Palarczyk i Tomasz Kozioł, lecz ich próby nie były dostatecznie dokładne. Kwestią czasu było również przebudzenie zawodników „dwójki”. Bardzo niebezpiecznie pod bramką czanieckiego zespołu zrobiło się przy strzałach – niecelnym Filipa Matuszczyka i obronionym przez golkipera LKS-u w wykonaniu Adriana Pindery.

Równie aktywnie bielszczanie przystąpili do drugiej odsłony, wietrząc okazję, by doprowadzić do wyrównania. Tu jednak kluczowa okazała się przytomność defensywna gości, połączona z ich błyskiem w ofensywie. W 54. minucie Świerczyński „uruchomił” Nazdryna-Platnitskiego, który nic nie robiąc sobie z asysty jednego z bielskich obrońców trafił do siatki miejscowych. Kamil Lech więcej razy nie musiał już sięgać po piłkę za „kołnierz”, ale jego koledzy także skuteczni nie byli, choć sposobności, by przynajmniej złapać kontakt z rywalem im nie brakowało. Michał Majda wygrywał pojedynki zwłaszcza z aktywnym Szymonem Sobczakiem.