
Po hicie: Seria jednych, kataklizm drugich
Błyskawica z powodzeniem wzięła rewanż na Beskidzie i pewnie triumfowała w sobotnim szlagierze „okręgówki” 3:0. Jak do takiego rozstrzygnięcia odnieśli się szkoleniowcy obu drużyn?
Prowadzący do boju gospodarzy Bartosz Woźniak przyznał, że jego zespół nie miał de facto dostatecznych argumentów kadrowych, aby rywalowi przeciwstawić się bardziej stanowczo. Z uwagi na nadmiar żółtych kartek w sobotę na murawie nie pojawili się Damian Szczęsny i Kamil Kotrys, na krótko przed meczem uraz nogi zgłosił Tomasz Czyż, a sprawy osobiste wykluczyły z gry Arkadiusza Trybulca. Gdy dodamy do tego wciąż kontuzjowanego Marcina Jaworzyna, to jawi się obraz Beskidu potężnie przetrzebionego pod względem personalnym. – Nie możemy pokazać jako zespół tego, na co nas stać. To prawdziwy kataklizm grać bez tylu podstawowych zawodników. Nasza ławka świeciła pustkami, co w konfrontacji z wiceliderem ligi myślącym poważnie o awansie nie mogło się dobrze skończyć – mówi szkoleniowiec ekipy ze Skoczowa.
Przyznaje zarazem, że przegranej – a już na pewno w takich rozmiarach – można było jednak uniknąć. – Popełniliśmy we wstępnej fazie meczu bardzo proste błędy. Mieliśmy później kilka dogodnych szans na zdobycie gola, ale ich nie wykorzystaliśmy. Uważam, że w przypadku poprawy naszej sytuacji kadrowej będziemy mogli w tego typu spotkaniach być równorzędnym przeciwnikiem dla drużyn z czołówki – kwituje Woźniak.
Zgoła odmienny klimat panował w szatni drogomyślan. Wygrali jeden z najtrudniejszych „na papierze” wiosennych meczów wyjazdowych, podtrzymując imponującą serię zwycięstw. Ta tylko w ligowych zmaganiach sięgnęła po sobotniej potyczce liczby 12. – Zdecydowanie lepiej grało się nam po szybko zdobytych bramkach. Cały zespół zasłużył na pochwały, bo swoje strzeliliśmy, a też zanotowaliśmy kolejny występ „na zero” w obronie – zauważa Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec Błyskawicy.
Zespół z Drogomyśla zrewanżował się tym samym Beskidowi za domową porażkę 1:2 w prestiżowym starciu z końcówki sierpnia ubiegłego roku, która zresztą zapamiętana została. – My w tamtym meczu graliśmy w piłkę, ale to niestety rywal strzelił więcej goli. Rewanż okazał się dla nas udany, a wygrana jest w pełni zasłużona i kontrolowana – dodaje trener drogomyślan.