Kibice, którzy postanowili czas spędzić na stadionie w Łękawicy na nudę narzekać rzeczywiście nie mogli. Miejscowy Orzeł, wzmocniony w przerwie 5 zawodnikami, od startu był stroną aktywniejszą. Strzał w poprzeczkę Kacpra Pióreckiego, strzał w słupek Szymona Byrtka czy "setka" debiutującego w zespole Daniela Iwanka to sytuacje, które miejscowi stworzyli w pierwszej połowie. Niestety dla gospodarzy żadna z tych prób nie zakończyła się zdobyciem bramki. - Byliśmy drużyną konkretniejszą, ale nie potrafiliśmy wykorzystać kilku naprawdę dogodnych sytuacji, które stworzyliśmy. Szkoda... - mówi Marcin Osmałek, szkoleniowiec Orła.
 


Gospodarze gola na wagę prowadzenia w końcu zdobyli. Wynik w 49. minucie otworzył Sz. Byrtek, który wykorzystał krótkie rozegranie rzutu rożnego. Niespełna kwadransa potrzebowali jednak piłkarze Kuźni, aby odpowiedzieć. Joao Pedro otrzymał dośrodkowanie od Fereiry Donovana i w najlepszy możliwy sposób akcję zakończył. Była to zarazem ostatnia ofensywna próba, która przyniosła jakikolwiek łup bramkowy w Łękawicy. - Uśpiliśmy przeciwnika, który mimo to w ostatnich minutach lepiej utrzymywał się przy piłce, mecz mógł się zakończyć zarówno naszym zwycięstwem, jak i naszą porażką - podsumował trener Orła.

Bardziej obrazowo starcie premierowe w sezonie skomentował debiutujący w roli szkoleniowca Kuźni na IV-ligowym szczeblu Ryszard Kłusek: - Pracowaliśmy przez 5 tygodni, a konfrontacja z doświadczonymi zawodnikami Orła była niczym połączenie zimnego i gorącego powietrza przed burzą. Bardzo cieszy mnie fakt, że w barwach rywala bardzo dobrze prezentują się wychowankowie z czasów mojej pracy w Góralu Żywiec. Na tym etapie mojej pracy z obecną drużyną odnotowaliśmy zwycięski remis.