Bielszczanie podejmowali Trefla Gdańsk i faworytem rywalizacji nie byli. Ale w premierowym secie meczu pokazali, że wraz ze sprzyjającymi okolicznościami mogą pokusić się o niespodziankę. Goście pozbawieni najlepszego atakującego Bartłomieja Bołądzia popełniali sporo błędów, w czym "brylował" mylący się w ataku Jan Franchi Martinez. Dodatkowo dobrze funkcjonował bielski blok, który przyniósł 4 punkty, a z roli lidera w ofensywie wywiązywał się Jake Hanes. BBTS odskoczył przeciwnikowi na 24:20, na finiszu niebezpiecznie gdańszczanie zbliżyli się przy asach serwisowych Mikołaja Sawickiego, ale ostatecznie obronili sporą zaliczkę.
 


W końcowej fazie seta numer 1 na parkiecie pojawił się Jingyin Zhang, który niebawem zademonstrował pełnię swoich nieprzeciętnych umiejętności. Dość wspomnieć, że to przy jego zagrywkach Trefl zrewanżował się outsiderowi budując dystans 16:6. Chińczyka w tym udział kolosalny, wszak sam bezpośrednio 4-krotnie zaskoczył bielskich przyjmujących. Świetny rytm gry utrzymał do końca spotkania. Z 21 wykonanych ataków aż 16 razy powiększał dorobek drużyny, a zgarniając łącznie 23 "oczka" sięgnął po statuetkę MVP.

Podopieczni Sergija Kapelusa również mogą jednak pluć sobie w brodę. W partiach trzeciej i czwartej toczyli z rywalem wyrównany bój. Nieźle blokowali, popełniali też stosunkowo mało własnych błędów. W ostatnim z rozegranych setów w czwartkowy wieczór zbudowali nawet przewagę 15:11, gdy świetnie zagrywał Mateusz Zawalski, a blisko przedłużenia potyczki byli także po "czapie" środkowego na Zhangu, dającej prowadzenie 21:19. Chińczyk błyskawicznie się odpłacił, a podwójna zmiana zaordynowana przez szkoleniowca Trefla przyniosła pożądany skutek i... ciąg dalszy minorowych nastrojów pod Dębowcem.

BBTS Bielsko-Biała - Trefl Gdańsk 1:3 (25:23, 14:25, 22:25, 23:25)

BBTS:
Puczkowski, Hanes, Dosanjh, Zawalski, Formela, Siek, Fijałek (libero) oraz Teklak (libero), Cupkovic, Sinoski
Trener: Kapelus