
Po wyjściu z szatni gol za golem
Minionej soboty Błyskawica z trudem zdobyła komplet punktów. Wyjazd do Wisły także wcale łatwej przeprawy nie zwiastował.
Gdy spojrzy się na końcowy wynik meczu, to trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Błyskawica zapomniała na dobre o niedawnej dotkliwej przegranej o fotel lidera z Tempem Puńców. – Atakowaliśmy niemal całą drugą połowę i byliśmy w tym wreszcie dokładni. Cieszy, że gole padały po wypracowanych dobrych wejściach i dograniach ze skrzydeł – zauważa Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec gości z Drogomyśla. Indywidualnie na odnotowanie zasługuje hat-trick Alana Pastuszaka, spokój Sebastiana Rychlika przy rzutach karnych czy też efektowny gol głową Marcina Wysińskiego, ustalający rezultat na wymowne 7:1 dla Błyskawicy, która co najmniej równie mocno co z kanonady cieszyła się kilkanaście minut po spotkaniu z potknięcia Tempa Puńców w Skoczowie.
Inna sprawa, że premierowe 45. minut zakończyło się... remisowym stanem. Na gola Daniela Krzempka z 21. minuty odpowiedział Szymon Płoszaj, który w 39. minucie pokonał Krzysztofa Michałowskiego z rzutu karnego, jaki zaordynowany został za faul na Gabrielu Bosiu. Pozostałe szanse wiślan w tej odsłonie to uderzenie Bosia w słupek i próba Doriana Chrapka, którego zastopowali w ostatniej chwili obrońcy przeciwnej drużyny. Błyskawica pokaźniejsze zyski mieć mogła po stałych fragmentach i groźnych wejściach Pastuszaka oraz Wysińskiego.
Zapaść miejscowych po zmianie stron miała zarazem swoje podłoże nie tylko w nader efektywnej grze Błyskawicy. – Przy wąskim składzie nie mieliśmy możliwości reagowania na boiskowe wydarzenia. Prawda jest taka, że nie wytrzymaliśmy tempa narzuconego przez rywala – przyznaje trener WSS Tomasz Wuwer.