Żywczanie sztuki owej dokonali, a w dużej mierze zasługa to idealnego wejścia w mecz. Tuż po rozpoczęciu gry od środka boiska Jakub Pieterwas rozprowadził akcję z Szymonem Hablą, a z bliska piłkę do siatki skierował Marek Gołuch. W 10. minucie beniaminek „odjechał” rywalowi na 2:0. Habla został nieprzepisowo powstrzymany w polu karnym, sędzia wskazał na „wapno”, a Łukasz Tymiński znalazł sposób na Artura Legierskiego, choć nie obyło się bez problemów. Pierwszy strzał doświadczonego pomocnika golkiper Górala obronił, lecz rozjemca zarządził poprawkę, która była już bezbłędna.

Po upływie kwadransa mecz nie tylko się wyrównał, ale goście z Istebnej przejęli inicjatywę w sposób nie pozostawiający dyskusji. O gola pokusili się natomiast tylko jednego, gdy w 45. minucie Dawid Colik trafił z rzutu karnego po uprzednim faulu na Andrzeju Łacku. Góral pod bramką żywieckiej drużyny przebywał na tyle często, momentami zamykając przeciwnika głęboko na swojej połowie, by łupy strzeleckie zgromadzić pokaźniejsze. Strzały Zbigniewa Małyjurka czy aktywnego dziś A. Łacka padały łupem Dominika Syca, który miał niebagatelny udział w zwycięskim finalnie występie Stali-Śrubiarnia.

A że niewykorzystane okazje lubią się mścić, to w 63. minucie Rafał Hałat otrzymał podanie za plecy obrońców Górala od Kamila Żołny i mimo ostrego kąta zdobył bramkę. Miała ona tym większe znaczenie, iż za moment kolejną żółtą kartkę wykluczeniem z gry przypłacił Colik. Entuzjazm przyjezdnych wówczas osłabł, a konsekwencją zaistniałych nastrojów i przewagi liczebnej ekipy z Żywca było przypieczętowanie triumfu skompletowaniem „dwupaka” przez Hałata, który wygrał pojedynek biegowy z obrońcą Górala, by zaskoczyć następnie A. Legierskiego.