Bielszczanie do sezonu przystępowali z oczywistymi ambicjami, by być zespołem trudnym do pokonania i w miarę systematycznie powiększającym swój punktowy dorobek. Na to też na wstępie rozgrywek się zanosiło, bo po kilku kolejkach „dwójka” Podbeskidzia zameldowała się w ścisłym „czubie” stawki, notując do połowy września 4 zwycięstwa i 2 remisy. Do tej dyspozycji nijak miało się to, co działo się od domowej przegranej ze Spójnią Landek, bo wliczając niniejsze spotkanie finisz jesieni piłkarzy Podbeskidzia II to mocno rozczarowujący bilans 1-1-7. Zgarnięte łupy to efekt domowej konfrontacji z będącą wówczas w dołku Kuźnią Ustroń oraz starcia z ekipą z Czechowic-Dziedzic przy licznych kadrowych posiłkach z „jedynki”. 11. lokata na półmetku i spora strata do czołówki IV ligi śląskiej, grupy 2 ma jednak swoje podłoże, zwłaszcza w kontekście zawirowań związanych z kontuzjami. Nie brakowało także takich meczów, w których niepodobieństwem wydawało się, aby punkty nie zostały do ogólnego dorobku dopisane...

Nie wnikając jednakże w ocenę takiego stanu rzeczy oddajemy głos szkoleniowcowi bielskiej „dwójki” Adrianowi Oleckiemu.

SportoweBeskidy.pl: Zanosiło się na wstępie tego sezonu, że będziecie jedną z drużyn nadających ton IV-ligowym zmaganiom. Z początku regularnie punkty zdobywaliście, a później było zupełnie odwrotnie. Które to prawdziwe oblicze rezerw Podbeskidzia?

Adrian Olecki:
Pytanie jest słusznie postawione, aczkolwiek odpowiem tak – na początku rundy mieliśmy pełną kadrę i mocną ławkę rezerwowych do dyspozycji. Graliśmy także wtedy mecze z beniaminkami i zespołami, które zajmują niższe miejsca po całej rundzie. Terminarz nam sprzyjał, ale byliśmy też dobrze przygotowani do ligi i tego następstwem były zwycięstwa. Później natomiast skład zaczął się stopniowo sypać i nie byliśmy w stanie dobrej serii kontynuować. Klaudiusz Sommer wstrząs mózgu, Lionel Abate staw skokowy, Tomasz Górkiewicz rozcięcie i szycie głowy, Radosław Zając naciągnięte więzadła w kolanie... To nas jednak mocno zastopowało, bo brak stoperów czy najlepszego strzelca musi pozostawić jakiś ślad.

Do tego doszły niewykorzystane sytuacje i fakt, że w wielu meczach nie dawaliśmy rady w drugich połowach, co naturalnie wiązało się z brakiem jakości na ławce i małą stabilizacją kadry. Przypomnę – u siebie przegraliśmy 2:4 z ROW-em Rybnik prowadząc do przerwy 2:0, a w Bełku nie utrzymaliśmy prowadzenia 1:0 w przewadze zawodnika. Dlatego też punktów na finiszu rundy jest tyle, ile jest.
 


 

SportoweBeskidy.pl: Tabela wskazuje też na wyjazdową niemoc, bo tylko raz punktowaliście na „obcym” boisku.

A.O.:
Nie ma w tym niestety przypadku i doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Trenujemy na co dzień na boisku ze sztuczną nawierzchnią, co stanowi dla nas ogromną przeszkodę w przypadku meczów wyjazdowych przy jednoczesnym handicapie u siebie. Mamy spore problemy z adaptacją do naturalnych boisk. Wyjątkiem był mecz w Jasienicy, który wygraliśmy 3:1, ale rozegrany na w miarę twardym boisku, gdy dodatkowo rywal nie był w najlepszej formie. Styczności z trawą na pewno tej drużynie brakuje, ale takie są realia. Musimy sobie z tym fantem radzić na ile to możliwe.

SportoweBeskidy.pl: Czy jako trener jesteś więc zadowolony z rundy, która miała tak różne oblicza?

A.O.:
Pod kątem szkoleniowym zdecydowanie tak. Jako trener drużyny rezerw jestem rozliczany przede wszystkim z tego, czy chłopcy trafiają do „jedynki” Podbeskidzia, w drugiej kolejności z wyniku. Mamy tu Kamila Turonia, który od 2 miesięcy trenuje z pierwszą drużyną, Lio Abate zadebiutował w pucharze i I lidze, jest wyciągnięty z Jasienicy Bartek Bernard mający za sobą dobre występ y i nawet powołanie do kadry, Michał Willmann też robi progres w ostatnim czasie. Okresowo z pierwszą drużyną trenują Maksymilian NowakFranciszek Liszka, również bramkarz Szymon Brańczyk z rocznika 2006. Patrząc więc na możliwości klubu i akademii to dla nas dobra runda. Główny cel szkoleniowy ruszył do przodu i z tego jestem dumny. Cieszę się także, bo to motywuje chłopaków, dodaje im wiary w siebie. Polityka klubu jest taka, aby grać na I-ligowym poziomie młodzieżowcem, który jest wychowankiem. Wcześniej bywało z tym różnie, a wiedza, że będąc wyróżniającym się piłkarzem mogę pójść wyżej jest dużą mobilizacją.

SportoweBeskidy.pl: To nie pierwszy twój sezon w roli trenera zespołu IV-ligowego. Czy to właściwe miejsce dla młodych i utalentowanych piłkarzy mających zasilać Podbeskidzie?

A.O.:
Uważam, że czołowe zespoły z tej ligi po awansie dałyby sobie radę. Przychodzi mi na myśl mecz z MRKS-em Czechowice-Dziedzice, gdy do naszej drużyny „zeszło” 6 zawodników z pierwszej drużyny, a walka była wyrównana i nie uwidoczniła się jakaś większa różnica na naszą korzyść. IV liga jest więc mocna, dzięki czemu to dobre i na ten moment optymalne miejsce na rozwój. Oczywiście III liga byłaby jeszcze bardziej pożądana, ale musimy brać pod uwagę możliwości klubu. Mam nadzieję, że tego doczekamy i naturalnie „dwójka” awans zdobędzie. Trochę czasu musi jednak ku temu upłynąć.

Podbeskidzie II Bielsko-Biała – 11. miejsce, 18 punktów (5 zwycięstw, 3 remisy, 7 porażek), bilans bramkowy 26:23.