OKIEM REDAKCJI: Na inaugurację Podhalanka łatwo poradziła sobie z Wisłą Strumień i wydawało się, że jasno wskaże to kierunek drużyny dowodzonej od lata przez charyzmatycznego trenera Sławomira Szymalę. Kiedy w 3. kolejce w Milówce poległy faworyzowane „Fiodory” apetyty kibice niewątpliwie wzrosły, ale równie szybko okazało się, że stworzenie maszyny funkcjonującej bez zarzutu takie łatwe wcale nie jest. Wyjazdowe porażki w Istebnej i Ślemieniu były w jakiejś mierze rozczarowujące. Na uwagę zasługuje późniejsza wygrana nad Beskidem Skoczów – co jasne domowa, bo w tej roli reprezentant Żywiecczyzny czuł się znacznie pewniej. Generalnie jesień Podhalanki wypadła optymistycznie, choć podkreślmy, że potencjału ofensywnego tej drużyny spora część konkurencji może jednak pozazdrościć.

A jak jesienną kampanię oceniają w Milówce? Oddajemy głos trenerowi Szymali.

OCZEKIWANIA A RZECZYWISTOŚĆ

– Ze względu na to, że po poprzednim sezonie zostało ledwie 8 zawodników, musieliśmy trochę od początku budować drużynę. Na szczęście w 80 procentach udało się zrealizować nasze zamierzenia pod kątem transferowym, co przed startem ligi na pewno nastawiło nas pozytywnie. Przed sezonem zakładałem miejsce w przedziale 1-6. Może nie jako marzenie, ale bardziej życzenie, nie do końca mając wiedzę na temat całej ligi i potencjału wszystkich drużyn. Skończyliśmy na 4. miejscu z niewielką stratą do będącego na podium Beskidu Skoczów i ujmy nam to na pewno nie przynosi. Patrzymy zdecydowanie bardziej w górę tabeli, aniżeli w dolne jej rejony, więc możemy być zadowoleni. Zwłaszcza, że osiągnęliśmy to trenując tylko 2 razy w tygodniu.
 


 

ATUTY I MANKAMENTY

– Pierwsze 4 mecze wyjazdowe nie ułożyły się po naszej myśli, bo tylko w Zebrzydowicach z trudem wywalczyliśmy remis. Reszty meczów, no może poza wkalkulowaną porażką w Puńcowie, bardzo szkoda. Podobnie mogę powiedzieć o jedynym przegranym domowym z Piastem Cieszyn, w którym do 60. minuty prowadziliśmy przecież 2:0. Mogliśmy więc mieć tych punktów zgromadzonych nieco więcej. Z drugiej strony „przepchaliśmy” wygrane w Pietrzykowicach czy z Sołą Rajcza, a wcale tak skończyć to się nie musiało dla nas. Cieszy, że po sąsiedzku jako jedyni pokonaliśmy ekipę z Radziechów, a Beskidowi tylko my oprócz bezkonkurencyjnego moim zdaniem lidera odebraliśmy wszystkie punkty.

Taktykę na każdy mecz starałem się ustalać przez wzgląd na przeciwnika i skład, jakim w danym dniu dysponowałem. Generalnie na pewno doskwierała nam gorsza postawa w defensywie, ale tyczy się to wyjazdów, bo u siebie pokazywaliśmy już inne oblicze. Mówiło się, że jesteśmy drużyną własnego boiska, ale poniekąd dzięki wyraźnej poprawie wyników temu ostatecznie zaprzeczyliśmy.


NIESPODZIANKI I ROZCZAROWANIA

– Pozytywne niespodzianki w ligowej stawce to beniaminkowie – Góral Istebna i Smrek Ślemień, bo zgodnie uplasowały się po jesieni w górnej części tabeli. Wcale takie oczywiste przed startem sezonu to nie było. Ale także LKS Leśna z minionej rundy versus drużyna z poprzedniego sezonu wypadł znacznie lepiej, a 16 punktów to naprawdę solidny dorobek. Pewnie i nas do tej grupy zespołów można zaliczyć, bo nie wiedzieliśmy, jak będziemy się spisywać po krótkim okresie letnich przygotowań.

Może nie piłkarsko, ale pod względem osiągniętych rezultatów rozczarowały Bory Pietrzykowice i Soła Rajcza. Były to drużyny czołówki, dobrze grające w piłkę i wydaje się, że mają wszelki potencjał ku temu, aby i teraz być w tabeli wyżej.


JESIEŃ PODHALANKI MILÓWKA W PIGUŁCE:

Punkty – 28 (9 zwycięstw, 1 remis, 4 porażki)
Stosunek bramkowy – 39 strzelonych, 20 straconych
Bilans domowy – 6 zwycięstw, 0 remisów, 1 porażka (bramki 24:6)
Bilans wyjazdowy – 3 zwycięstwa, 1 remis, 3 porażki (bramki 15:14)
Najwyższe zwycięstwo – domowe z Muńcołem Ujsoły 6:0 w 8. kolejce
Najwyższa porażka – wyjazdowa z Tempem Puńców 0:3 w 4. kolejce
Najlepszy strzelec – Kacper Najzer (9 goli)