Nadspodziewanie szybko losy punktów zostały w hicie przesądzone, a wicelider zespołowi będącemu tuż za nim w tabeli „odjechał” na... 4:0. Jak to możliwe w konfrontacji drużyn o zbliżonym teoretycznie potencjale? Goście dopuszczali się koszmarnych pomyłek, które wykluczyły ich z walki o zwycięstwo. – W takim meczu, jak ten nie można popełniać najmniejszych błędów, aby myśleć o wygranej. Nas zmiótł nie przeciwnik, a właśnie nasze dramatyczne błędy – podkreśla na wstępie szkoleniowiec radziechowian Seweryn Kosiec. Co innego piłkarze Tempa. Egzamin zdało zastosowane na starcie z „Fiodorami” ustawienie, w którym zabrakło pauzującego za kartki Mateusza Szustera. Gospodarze umiejętnie „kasowali” akcje rywala, by groźnie kontrować. – Byliśmy skuteczni, ale też mieliśmy konkretny pomysł, jak zagrać – przyznaje trener Tempa Michał Pszczółka.

W 16. minucie miejscowi zaaplikowali GKS-owi pierwszą bramkę. Kacper Marian fatalnie zagrał w pobliże własnej „świątyni”, co bezlitośnie wykorzystał Rafał Adamek. Już w 20. minucie było 2:0. Tym razem Marek Zuziak dopuścił się kosztownej straty, w następstwie czego piłkę w siatce umieścił Jakub Legierski. Katastrofa radziechowian trwała, gdy w 23. minucie prostopadłe zagranie Michała Tobiasza zwieńczył „swojak” Łukasza Widucha. Za to w minucie 36. ekipa z Puńcowa wybornie przyjezdnych skontrowała, w głównej roli egzekutora wystąpił Tomasz Stasiak.
 



Druga połowa rozpoczęła się od... trafienia numer 5 dla Tempa. Efektownie defensywę konkurenta „rozklepało” kilku zawodników, asystę zaliczył Adamek, który będąc w dogodnej sytuacji dojrzał jeszcze lepiej ustawionego Szymona Chmiela. Goli kibice obejrzeli niebawem sporo. Co warte podkreślenia, Jakub Pieterwas, Marcin Byrtek i Igor Handzlik zadbali o ratujące honor gole GKS-u. – Pomimo wyniku bardzo niekorzystnego zespół pokazał charakter i waleczność. Znać o sobie dał także atut motoryczny, bo w tym względzie przewyższaliśmy gospodarzy w końcówce. Nic to oczywiście nie mogło zmienić przy wcześniejszych wydarzeniach – zaznacza Kosiec.

Tempo jednakże na wcześniejszych „ciosach” nie poprzestało. Ofensywnej mocy dowiódł gol Chmiela z 86. minuty. A gdyby idealnych okazji nie zaprzepaścili Adamek oraz Stasiak, to triumf puńcowian miałby rozmiar nader znaczące. Wicelider utrzymał 2-punktowy dystans do Błyskawicy, ale na 5 „oczek” odskoczył dzisiejszemu przeciwnikowi. – Nie odpuszczamy aż do samego końca. To sport i wszystko jest możliwe, choć nie zależy to wyłącznie od nas – kwituje Pszczółka.