Już od pierwszych minut piłkarze prowadzeni przez Seweryna Kośca byli stroną przeważającą. - Kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku i - nie licząc straconej bramki - rozegraliśmy prawdziwy koncert - komentuje trener GKS-u. Fiodory mimo zdecydowanie aktywniejszej gry w ofensywie, zmuszone były do odrabiania strat od 24. minuty, gdy w polu karnym przewinił Jakub Knapek, a z 11. metra nie pomylił się Marcin Urbańczyk. Przyjezdni szybko jednak wyrównali. 

 

 

Do szatni na przerwę zawodnicy schodzili przy wyniku 1:3. Na 1:1 przymierzył Knapek, następnie na listę strzelców dwukrotnie wpisał się Łukasz Widuch. Po zmianie stron radziechowianie dołożyli jeszcze 3 gole. Trzykrotnie golkipera Wisły Strumień do kapitulacji zmusił Patryk Kłyszyński. Ekipa ze Strumienia Wojciecha Barcika zaskoczyć już natomiast nie zdołała. - Mogliśmy wygrać jeszcze wyżej. Dominowaliśmy absolutnie. Zagraliśmy na fajnym boisku, które dawało możliwość "poklepać" - podsumował zadowolony trener Kosiec. 

 

Wysoka porażka to nie jedyny powód Szymona Stawowego do zmartwień po wczorajszym meczu. Przez wzgląd na kontuzje boisko przedwcześnie musieli opuścić Artur Miły oraz Sławomir Waleczek. A to wobec walki o utrzymanie w Lidze Okręgowej i zbliżających się ważnych spotkaniach nie lada utrudnienie. Po stronie przyjezdnej urazu nabawił się natomiast już w 5. minucie Mateusz Janik.