W ostatnich meczach było widoczne, że coś "drgnęło" w ekipie Podbeskidzia. Dobry mecz z ekstraklasową Pogonią w Pucharze Polski, cenny remis po niezłej grze z Miedzią Legnica. Włodarze klubu zdecydowali się jednak na zmianę na ławce trenerskiej przed jednym z ważniejszych meczów tego sezonu. Wszystko wskazuje na to, że Chrobry będzie jednym z rywali Górali do utrzymania. Efektu nowej "miotły" - delikatnie mówiąc - nie było. Jeśli ktoś grał w Football Managera wie, że jak nie idzie, to szuka się wszystkich sposobów, aby poprawić wyniki. Z tego założenia wyszedł Dariusz Marzec, który ustawił Tomasza Jodłowca na stoperze. W podstawowym składzie zagrał bramkostrzelny napastnik, który w całej swojej karierze strzelił kilkanaście goli - Haris Kadrić. Notabene zmieniony w przerwie. Przez kogo? Jak trwoga, to do Giorgi Merebashviliego, który zachwyca w rezerwach. 

 

Ale niestety, rzeczywistość to nie Football Manager i efekt zaskakujących zmian Marca był katastrofalny. Szkoda w tym wszystkim tylko kibiców Podbeskidzia oraz wszystkich osób, którzy liczyli dziś na trzy punkty i na opuszczenie strefy spadkowej. To po prostu nie mogło się udać. 

 

Co do samego meczu, już w 5. minucie Chrobry cieszył się z prowadzenia. Albert Zarówny na gola zamienił dobrze rozegrany rzut rożny. Następnie bielszczanie ruszyli do odrabiania strat. Uderzali, ale nie zagrażając znacząco bramce gospodarzy. Druga część zaczęła się dla głogowian równie dobrze co pierwsza. Znów fetowali oni trafienie po rzucie rożnym. Tym razem na listę strzelców wpisał się Mikołaj Lebedyński. "Gwoździem do trumny" Podbeskidzia w tym meczu była bramka Bartosza Biela po kontrataku.