Niezwykle istotna w kontekście układu tabeli była wczorajsza rywalizacja w Pszczynie. Porażka mogła pogrzebać szanse zespołu z Bestwinki na utrzymanie. Beskidzki przedstawiciel w "okręgówce" zdołał jednak zainkasować komplet punktów. - I dzięki temu podpięliśmy się ponownie pod tlen. Dopóki mamy szanse na utrzymanie, to będziemy walczyć - podkreśla Wojciech Lisewski, trener KS Bestwinka. 

 

Po pierwszych 45. minutach na tablicy świetlnej widniał wynik 1:1. Jako pierwsi na prowadzenie wyszli za sprawą Łukasza Mąki futboliści Iskry Pszczyna, ale przyjezdni wkrótce odpowiedzieli. Nieporozumienie na linii obrońcy - bramkarz z zimną krwią wykorzystał Mateusz Adamski. Rewanżowe 3 kwadranse lepiej rozpoczęła drużyna z Bestwinki. W 47. minucie Adamski ponownie wpisał się na listę strzelców - właściwie pożytkując przytomne dogranie Maćka Skęczka.

 

Goście rezultat podwyższyli w 58. minucie. Wówczas bezbłędnie z rzutu wolnego przymierzył Bartosz Adamowicz. Iskra, która dłużej utrzymywała się przy piłce, kontakt złapała w samej końcówce. Trafienie Patryka Krygiera z dystansu nie odebrało jednak Bestwince zwycięstwa. - Przeciwnik na pewno miał więcej z gry. My się jednak bardzo mądrze broniliśmy i realizowaliśmy założenia - podsumował Lisewski.