Popucharowa czkawka?
To spore zaskoczenie „in minus” – zawodnicy Rekordu rzadko ponoszą na futsalowych parkietach porażkę takich rozmiarów, jak miało to miejsce dziś.
Raptem kilka dni temu bielszczanie w dramatycznych okolicznościach pożegnali się z marzeniami o zdobyciu Pucharu Polski w sezonie 2023/2024. Można było z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidywać, że nie pozostanie to bez wpływu na ich niedzielne poczynania ligowe. Mobilizacja i chęć rehabilitacji? A może jednak świadomość zmarnowanej szansy?
Nie od razu po rozpoczęciu gry okazało się, że "rekordziści" znaleźli się w nieco gorszym dla siebie momencie. W ich składzie zabrakło Mikołaja Zastawnika, Pawła Budniaka i Gustavo Henrique, ale przynajmniej w defensywie goście spisywali się bez zarzutu. Tak było do 12. minuty, gdy Krzysztof Iwanek nader optymistycznie włączył się do akcji ofensywnej, a przejęta piłka trafiła do Pedro Pereiry, który doskonale wiedział co z nią zrobić. Za moment Rekord otrzymał kolejny cios. Pereira tym razem wystąpił w roli asystenta, obsługując strzelającego do siatki Kamila Surmiaka. Przerwa nastąpiła więc przy niespodziewanej zaliczce drużyny niżej notowanej w tabeli Fogo Futsal Ekstraklasy.
O tym, że nie było to dziełem przypadku zaświadczyła druga część, w której zryw biało-zielonych na nic się zdał wobec zabójczej skuteczności futsalistów z Bochni. Minor Cabalceta w 22. minucie, ponownie Pereira w minucie 25. i wreszcie Wojciech Przybył w 27. minucie po błędzie Michała Marka sprawili, że losy spotkania zostały rozstrzygnięte. Cóż z tego, że wicemistrzowie Polski byli w stanie odpowiedzieć - w 30. minucie technicznym uderzeniem wykazał się Matheus, a na zakończenie przedłużony rzut karny spożytkował Stefan Rakić - skoro również przeciwnik kontynuował strzelanie. W odstępie kilkudziesięciu sekund Arkadiusz Budzyn i Kevin Kollar dotkliwie karali pomyłki faworyta, który wyjechał z Bochni z obfitym, 7-bramkowym bagażem.