
Piłka nożna - Puchar Polski
Porażka, która wstydu nie przynosi
Nie będzie przesadnym stwierdzenie, iż mecz Rekordu z Górnikiem Łęczna przejdzie do annałów klubu z Cygańskiego Lasu.
Bardzo ostrożnie zaczęli spotkanie zawodnicy obu ekip. Owszem, optyczna przewaga leżała po stronie II-ligowca, co jest zrozumiałe, aczkolwiek z tego faktu za wiele nie wynikało w pierwszych trzech kwadransach, które dostarczyły widzom nikłą dawkę emocji. W grze "rekordzistów" sporo było nerwowości, momentami bojaźliwości. Po upływie 30 minut gospodarze "zdjęli" z siebie ciężar presji i coraz odważniej konstruowali ofensywne akcje. W 36. minucie przed szansą na wpisanie się na listę strzelców stanął Marcin Czaicki. Były piłkarz BKS-u otrzymał górną piłkę od Szymona Szymańskiego, lecz w klarownej sytuacji nie zdołał jej opanować. Po ospałej pierwszej połowie kibice, dość licznie i głośnie wspierający Rekord, z niecierpliwością czekali więc na drugą połowę.
Ta jednak nie rozpoczęła się myśli bielszczan. Pierwsze minuty kolejnej części gry upłynęły pod znakiem naporu Górnika, który przyniósł rezultat w postaci gola. W 54. minucie Aron Stasiak perfekcyjnie dośrodkował do Pawła Wojciechowskiego, a kapitan drużyny z Łęcznej pewnie pokonał Krzysztofa Żerdkę.
Biało-zieloni chcąc myśleć o odwróceniu losów spotkania musieli postawić wszystko na jedną kartę. W 70. minucie to jednak Górnik mógł podwyższyć prowadzenie. Uderzenie z bliska zatrzymał jednak bramkarz Rekordu. Nieco ponad kwadrans później doskonałą sytuację wyprowadzili sobie gospodarze. Marcin Kozina dobrym podaniem "obsłużył" Kamila Żołnę – ten jednak przeniósł piłkę ponad bramkę. W 90. minucie zawodnicy z Łęcznej "dobili" III-ligowca z Bielska-Białej, gdy Igor Korczakowski na gola zamienił książkowo przeprowadzony kontratak swego zespołu.
To koniec marzeń Rekordu o dalszych wojażach w Totolotek Pucharze Polski. Szkoda? Z pewnością tak, lecz nie można też popadać z tego powodu w agonię. Bielszczanie osiągnęli historyczny wynik dla klubu, a dla całego regionu byli godnymi przedstawicielami. Mimo III-ligowego statusu, dlatego przyłączamy się do wykrzyczanych po meczu słów kibiców – dzięki za walkę!
Ta jednak nie rozpoczęła się myśli bielszczan. Pierwsze minuty kolejnej części gry upłynęły pod znakiem naporu Górnika, który przyniósł rezultat w postaci gola. W 54. minucie Aron Stasiak perfekcyjnie dośrodkował do Pawła Wojciechowskiego, a kapitan drużyny z Łęcznej pewnie pokonał Krzysztofa Żerdkę.
Biało-zieloni chcąc myśleć o odwróceniu losów spotkania musieli postawić wszystko na jedną kartę. W 70. minucie to jednak Górnik mógł podwyższyć prowadzenie. Uderzenie z bliska zatrzymał jednak bramkarz Rekordu. Nieco ponad kwadrans później doskonałą sytuację wyprowadzili sobie gospodarze. Marcin Kozina dobrym podaniem "obsłużył" Kamila Żołnę – ten jednak przeniósł piłkę ponad bramkę. W 90. minucie zawodnicy z Łęcznej "dobili" III-ligowca z Bielska-Białej, gdy Igor Korczakowski na gola zamienił książkowo przeprowadzony kontratak swego zespołu.
To koniec marzeń Rekordu o dalszych wojażach w Totolotek Pucharze Polski. Szkoda? Z pewnością tak, lecz nie można też popadać z tego powodu w agonię. Bielszczanie osiągnęli historyczny wynik dla klubu, a dla całego regionu byli godnymi przedstawicielami. Mimo III-ligowego statusu, dlatego przyłączamy się do wykrzyczanych po meczu słów kibiców – dzięki za walkę!