Początek rywalizacji w Tychach toczył się w bardzo szybkim tempie. Obie drużyny nie postanowiły ograniczać się do piłkarskich "szachów", czego pokłosiem były liczne sytuacje bramkowe pod obiema "świątyniami". Los (?) chciał jednak, że skuteczni w premierowych 45. minutach byli tylko gospodarze. W 28. minucie Paweł Szołtys otworzył wynik meczu, zaś na chwilę przed zejściem do szatni Dawid Kasprzyk umocnił prowadzenie rezerw tyskiego GKS-u. - Bardzo szkoda tego gola straconego do szatni. W drugiej połowie pokazaliśmy charakter, postawiliśmy wszystko na jedną kartę, a nasza gra mogła się bardzo podobać - mówi Maciej Żak
 
Piłkarze z Czańca chcąc gonić wynik musieli się otworzyć, co miejscowi zawodnicy kilka razy mogli bezwzględnie wykorzystać. Dość wspomnieć o sytuacji z minuty 74., gdy Tomasz Kaczmarczyk popełnił błąd i sfaulował przeciwnika w polu karnym, co dostrzegł rozjemca tego spotkania. Jan Biegański z rzutu karnego jednak nie skorzystał, wszak piłka po jego uderzeniu trafiła w poprzeczkę. 
 
Beskidzki IV-ligowiec kontakt z rywalem złapał w 78. minucie. Po dograniu z bocznego sektora boiska Adama Palarczyka w polu karnym zgrabnie zachował się Ilya Nazdryn-Platnitski, pokonując mierzonym strzałem bramkarza. Wcześniej ekipa z Czańca miała liczne okazje ku temu, aby Marka Igaza do kapitulacji zmusić. Z najbliższej odległości mylili się jednak zarówno Grzegorz Janiczak, jak i Filip Handy