
Postraszyli i... oddali inicjatywę
W roli faworyta Koszarawa Żywiec udała się dziś do Węgierskiej Górki.
Spotkanie bardzo obiecująco rozpoczęli zawodnicy Metalu, którzy w pierwszym kwadransie wypracowali sobie 2 groźne sytuacje bramkowe. Marcin Kochutek i Kordian Mozol nie zdołali jednak umieścić piłki w siatce. - Później Koszarawa nas zdominowała. Jej przewaga w pierwszej połowie nie podlegała wątpliwości - obrazuje Robert Sołtysek, szkoleniowiec zespołu z Węgierskiej Górki.
Żywczanie prowadzenie objęli za sprawą Michała Talika, który na 1:0 przymierzył po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Wkrótce na listę strzelców wpisał się Mateusz Stankiewicz. Końcowy rezultat ustalił tuż przed przerwą Krzysztof Walkiewicz, korzystając z podania Michała Garncarczyka. Po zmianie stron więcej bramek nie oglądaliśmy. Ofensywni piłkarze obu drużyn odnotowali "puste przebiegi" - Michał Garncarczyk nie wygrał pojedynku sam na sam z Kacprem Białkiem, natomiast Gluza nie pokonał skutecznie interweniującego Wojciecha Mroka.
- Wiemy, w jakiej sytuacji kadrowej jesteśmy. Dla nas to była cenna lekcja. W drugiej połowie mecz się wyrównał. Oczywiście była widoczna różnica w jakości piłkarskiej na korzyść Koszarawy, ale nie zaprezentowaliśmy się ze słabej strony. Nie mamy się czego wstydzić. Postawa mojego młodego zespołu była naprawdę budująca - skomentował Sołtysek, który w 58. minucie zameldował się na murawie.