Strzeleckie łupy, a tych GKS odnotował w sobotnim sparingu w ilości dwucyfrowej, to konsekwencja znakomitej postawy „Fiodorów” między 14. a 80. minutą. Nieco ponad godzinę wystarczyło więc, by konkurenta z Chybia rozgromić, choć istotnie różnica na murawie nie od razu zarysowała się tak klarowna. – Cukrownik dobrze sobie radził w pierwszej połowie, gdy mecz był w miarę równorzędny. Ale sam wstęp drugiej części ustawił dalszy jego przebieg. Nas cieszy nie tylko wynik, bo i gra. Wcale nie rywalizowaliśmy z zespołem tylko wykopującym piłkę – ocenia Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec radziechowian.

Co wymaga odnotowania z imponującej „dychy” GKS-u? Choćby trafienie na 5:0 po koronkowej akcji, gdy podanie Karola Kubieńca przepuścił między nogami Kacper Marian, a na dalszym słupku formalności dopełnił Patryk Kłyszyński. Przedniej urody był także gol następny, bo Marcin Byrtek dostrzegł wysuniętego przed „świątynię” golkipera Cukrownika, efektownie go lobując mimo ponad 40-metrowej odległości. Mateusz Janik i Kłyszyński okazali się dziś przysłowiowymi królami polowania – zgodnie notując hat-tricki, zaś rzadko spotykanym wyczynem 5 asyst popisał się Marian.