Rywal nie należał w każdym razie do najłatwiejszych, bo podopieczni Adriana Oleckiego zajmowali 4. miejsce w ligowej tabeli. Gospodarze zdawali sobie z tego nic jednak nie robić i już po kwadransie prowadzili. Akcja rozpoczęła się od wyrzutu z autu i rozegrania piłki w bocznym sektorze, skąd dogranie otrzymał Kacper Piórecki i strzałem z narożnika "16" otworzył wynik spotkania. Bielszczanie próbowali odpowiedzieć, ale techniczny styl gry, który prezentowali nie mógł sprawdzić się na grząskiej murawie na stadionie w Łękawicy. Miejscowi wykorzystali to jeszcze w pierwszej odsłonie 2-krotnie. W obu sytuacjach, odpowiednio w 38. i 40. minucie, Tomasz Janik wypracował kolegom z drużyny znakomite okazje, które wykorzystali bezwzględnie Daniel Iwanek Szymon Byrtek.

- Pierwszą połowę zagraliśmy koncertowo, zrealizowaliśmy wszystkie założenia taktyczne, które sobie nakreśliliśmy. Do tego było widać jakość w naszych poczynaniach i stwarzaliśmy wiele sytuacji. Mogliśmy wygrywać nawet wyżej niż 3:0 - zauważa Marcin Osmałek, szkoleniowiec Orła.




Goście wyciągnęli wnioski z nieudanych 3 kwadransów i zdobyli bramkę w 48. minucie. Lionel Abate płaskim strzałem lewą nogą pokonał Łukasza Byrtka w sytuacji sam na sam. Kameruńczyk jeszcze 2 razy stawał "oko w oko" z bramkarzem Orła, ale nie zdołał go pokonać. Za to w 80. minucie swoją drugą bramkę z rzutu karnego zdobył Sz. Byrtek i wydawało się, że gospodarze pewnie zainkasują punkty. W ostatniej minucie regulaminowego czasu Abate wykorzystał "11" za faul na Michale Stempniewiczu, który minutę później zdobył także bramkę kontaktową. Mimo nerwowej końcówki więcej goli na boisku w Łękawicy nie padło i Orzeł - to ciekawostka - wywalczył dopiero premierowy komplet punktów w sezonie przed własną publicznością.

- Trenujemy na sztucznej płycie przez cały tydzień, a tu weszliśmy "z marszu" na grząskie boisko. Chcieliśmy grac swój techniczny futbol. Do zawodników dotarło w przerwie, w jaki sposób należy grać na takiej nawierzchni i że cechy wolicjonalne znaczyły więcej, niż wyszkolenie. Warto zauważyć, że zmagaliśmy się z brakami kadrowymi. W bramce wystąpił 16-letni Szymon Brańczyk, który bronił także w spotkaniu juniorów, wystąpił również 16-letni Stempniewicz. Obaj zasługują na pochwały za ten miecz - podsumował spotkanie trener gości, który nie mógł skorzystać choćby z filaru defensywy Tomasza Górkiewicza czy kreatora wielu akcji zaczepnych Jana Borka.