- Mecz na pewno przyjemny do oglądania dla kibiców Rekordu, bo zagraliśmy koncertowe pierwsze 45 minut. Brakowało tylko, żebyśmy byli ciut bardziej skuteczni i ten mecz moglibyśmy rozstrzygnąć już w pierwszej połowie. W drugiej części trochę „cierpienia” z naszej strony. Jednak ważne, że „cierpieliśmy” razem. Miałem cały czas poczucie, że jesteśmy zbyt dobrze nakręceni, żeby coś stracić, a więcej było okazji żeby podwyższyć prowadzenie. Gratulacje dla każdego, kto przyczynił się do tego zwycięstwa - przyznał na łamach klubowej strony trener rezerw Rekordu, Dariusz Rucki

 

Trochę czasu musiało minąć, aby bielszczanie potwierdzili swoją przewagę w rezultacie i znaleźli patent na złamanie defensywy Polonii. Na początku meczu swoją próbę odnotował Daniel Iwanek. Następnie, w 12. minucie bliski zamienienia rzutu rożnego na gola był Adam Gibiec, a niespełna kwadrans później Szymon Młocek został zatrzymany przez Jakuba Szumerę, byłego bramkarza Rekordu. W końcu jednak "rekordziści" dopięli swego. W 35. minucie Mikołaj Mojeszczyk wpadł w pole karne rywala, dograł do Michała Śliwki, a ten ulokował piłkę w siatce. Do przerwy gospodarze schodzili jednak z dwubramkowym prowadzeniem, gdy Marek Profic popisał się pięknym uderzeniem z rzutu wolnego. 

 

Po zmianie stron Polonia zagrała nieco odważniej w ofensywie, lecz nadal to biało-zieloni byli stroną przeważającą w tym spotkaniu, o czym świadczy mnogość sytuacji bramkowych, z których jedna została zamieniona na bramkę. Młocek wygrał pojedynek "oko w oko" z bramkarzem Polonii. Goście pokusili się o trafienie w 86. minucie po wykorzystaniu rzutu karnego za zagranie ręką przez Profica. Było to jednak za mało, aby odebrać rezerwom Rekordu ważne trzy punkty.