
Prezenty na prawo i lewo
Wyjazdowy mecz LKS-u Bestwina w Tychach nie zapowiadał się na dotkliwą dla gości lekcję.
To piłkarze z Bestwiny jako pierwsi przeprowadzili skuteczną akcję. Miało to miejsce w 30. minucie, gdy bramkarza ZET-ki pokonał po indywidualnej szarży Maciej Budkiewicz. Trafienie nie wzięło się znikąd, bo już wcześniej goście byli w ofensywnie produktywni, m.in. strzał z wolnego tuż obok słupka bez reakcji golkipera przeciwnika posłał Patryk Wentland. Były to jednak dobre złego początki z perspektyw LKS-u.
Już w 36. minucie tyszanie fetowali wyrównanie, by zanim nadeszła pauza... zdobyć przewagę. Oba gole to konsekwencja rzutów wolnych dla ZET-ki po faulach, których podopieczni Sebastiana Gruszfelda wcale popełniać nie musieli. – Rywal prezentował się generalnie bardzo dobrze, ale porozdawaliśmy mu prezenty pomocne do strzelania kolejnych goli. Byliśmy apatyczni i nieskoncentrowani. Ten wyjazd nie potoczył się tak, jak oczekiwaliśmy – komentuje rozczarowany szkoleniowiec bestwinian.
A skoro o pomyłkach LKS-u mowa, to w 51. minucie rzut karny sprokurował Fabian Riva. I tym razem miejscowi nie mieli żadnych trudności z egzekucją. Wreszcie minuta 65. oznaczona została złym wyprowadzeniem piłki z linii obrony, co również przysporzyło ekipie z Tychów bramkowego zysku, zamykającego meczu rezultatem 4:1. Nieco wcześniej przyjezdni usiłowali zaliczyć gola „stykowego”, ale kornera Wentlanda nie zdołał spożytkować Szymon Kacprzak. Czy to zmieniłoby przebieg zdarzeń? O tym wyrokować nie sposób, bo fakt jest taki, że zwycięsko z potyczki wyszedł zespół prezentujący się lepiej.