Spójnia Landek w sezonie minionym pożegnała się z czwartoligowym poziomem, na którym występowała przez rok. Początek okręgowych rozgrywek wskazuje na możliwość szybkiego powrotu. Spojnia_Landek Zespół prowadzony przez Jarosława Zadylaka zanotował dobry start, na miarę oczekiwań. Po czterech meczach na na swoim koncie komplet punktów. – Mankamenty w naszej grze są, ale rozpoczęliśmy dobrze. Liczę na to, że będzie jeszcze lepiej – mówi Wojciech Koźlik, prezes Spójni. – Rywale nie ułatwiają nam zadania, wszyscy się na nas „spinają”. Pokazały to pojedynki z Porąbką, Skałką, MRKS-em i Pruchną. W pierwszych meczach graliśmy z wymagającymi drużynami, terminarz mamy dość trudny. W następnej kolejce zmierzymy się z Pasjonatem, potem jedziemy do Wisły – dodaje.

W powszechnej opinii drużyna kadrowo jest silniejsza niż w sezonie minionym. – Zgadzam się z taką opinią. Pozyskaliśmy niedawno młodzieżowca, jego obecność z zespole jeszcze zwiększy pole manewru. Trener nie korzystał dotąd z Dominika Zielińskiego, który był bliski przenosin do klubu z Bańskiej Bystrzycy, ale z transferu nic nie wyszło. Zostaje u nas, będzie stanowił duże wzmocnienie – wyraża swoje zdanie sternik zespołu z Landeka, który nie ukrywa, że drużyna walczy o cel najwyższy. Głównym kontrkandydatem Spójni, wskazują na to dotychczasowe rozstrzygnięcia, będzie Wisła, drugi ze spadkowiczów. – Gramy o awans, tego nie zamierzamy ukrywać. Wygląda na to, że zespoły, które pożegnały się z IV ligą przewyższają pozostałych rywali. Za nami dopiero cztery kolejki, ale tak mi się wydaje. Oczywiście do każdego przeciwnika podchodzimy do szacunkiem, zdajemy sobie sprawę, że łatwo nie będzie, że boisko zweryfikuje nasze plany i możliwości – stwierdza.

Strzałem w dziesiątkę okazało się sprowadzenie do klubu Dawida Frąckowiaka, w czterech meczach ligowych zdobył już dziewięć bramek. – Dawid jest niezwykle sprytnym zawodnikiem. Nie biega bez potrzeby, wie jak się ustawić, piłka w polu karnym go szuka. Dotychczas graliśmy jednym napastnikiem, wrócił wspomniany Zieliński. Będą mecze, podczas których będziemy musieli grać dwoma, a nawet trzema napastnikami. Trener na pewno wykorzysta potencjał obu graczy – ocenia nasz rozmówca.