
Piłka nożna - I liga
Prezes Podbeskidzia: Zmiany będą, bo kilku zawodników nas zawiodło
Co stało się z zespołem „Górali” po świetnym starcie I-ligowym? Czy zatrudnienie Dariusza Dźwigały było błędem? I wreszcie – czy nastąpi zimą kolejna kadrowa rewolucja? Między innymi na te pytania w podsumowaniu jesieni Podbeskidzia naszej redakcji odpowiedział prezes klubu Tomasz Mikołajko
SportoweBeskidy.pl: Nie tak wyobrażali sobie kibice Podbeskidzie po spadku z Ekstraklasy. To nie była udana jesień...
Tomasz Mikołajko: To była dziwna jesień. Z jednej strony kolejne rekordy frekwencji i tu należą się ogromne brawa kibicom, że byli z drużyną i stale w nią wierzyli, to także podpisanie kolejnych ważnych dla klubu umów sponsorskich, to rozwój Akademii Podbeskidzie, to wreszcie znakomite wyniki grup młodzieżowych. Jeśli chodzi o pierwszy zespół to lider biorąc pod uwagę wyniki na wyjeździe, ale i bardzo słaba postawa u siebie. Wszyscy życzylibyśmy sobie lepszych wyników. Przed trenerem Kocianem dużo pracy z drużyną, ale zaczyna się długi okres przygotowawczy i jestem pewien, że dobrze go wykorzystamy.
SportoweBeskidy.pl: Sezon zaczął się w każdym razie znakomicie. Co stało się później z drużyną? Dlaczego nastąpiła aż tak bolesna weryfikacja w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami?
T.M.: Kwestia słabszy, czy mocniejszy rywal jest właśnie tylko teoretyczna. Przedmeczowe prognozy, czy medialne oceny drużyn na boisku tracą wartość, ponieważ nie biorą pod uwagę elementów niewymiernych, takich jak mentalność, psychika, nastawienie do meczu. W każdym meczu na Stadionie Miejskim rywale byli podwójnie zmotywowani, chcieli się pokazać na tle spadkowicza, udowodnić swoją wartość na efektownym stadionie. To ich niesamowicie napędzało w meczach przeciwko Podbeskidziu. Trudno się gra, gdy przeciwnicy w większości murują bramkę i czekają na kontry. W meczach z zespołami grającymi otwartą piłkę – z Zagłębiem i Górnikiem – widać było potencjał Podbeskidzia, ale wtedy z kolei zabrakło nam szczęścia. Podobnie na wyjazdach, gdzie gospodarze zmuszeni byli do gry nieco bardziej ofensywnej – tam tylko cztery razy traciliśmy punkty, z czego dwa razy po bramce w ostatniej minucie. Każdy mecz można rozpatrywać indywidualnie.
SportoweBeskidy.pl: Trener Dariusz Dźwigała to był niewypał patrząc z perspektywy czasu? Dlaczego ten mariaż nie powiódł się?
T.M.: Nie powiem, że to był niewypał. Przecież mówiąc o udanym początku rundy mówimy o meczach, w których trener Dźwigała prowadził Podbeskidzie. Niestety w pewnym momencie chyba zbyt szybko drużyna uwierzyła, że tak będzie ta liga wyglądała i po pierwszych niepowodzeniach zespół wpadł w kryzys. Trener Dźwigała nie potrafił z niego wyjść, a my nie mogliśmy dłużej czekać. Drużyna potrzebowała zmiany, impulsu.

SportoweBeskidy.pl: Jakie pozytywy prezes Podbeskidzia wyciąga z jesiennej rywalizacji?
T.M.: Na pewno cieszy postawa młodych zawodników, miło widzieć jak do drużyny wchodzą wychowankowie – Daniel Mikołajewski czy Łukasz Zakrzewski, a w kolejce czekają następni młodzieżowcy, którzy palą się do gry. Mocno wierzę, że te pół roku było dla nas lekcją pierwszej ligi i wnioski wyciągnięte z niej dadzą owoce. Od początku mówiłem, że mamy walczyć o awans już w pierwszym sezonie, ale to jest sport i wszystko co ładnie wygląda w założeniach różnie wychodzi w życiu. Nie zapominajmy też, że na wyjeździe byliśmy najlepiej punktującą drużyną. To też świadczy o sile tego zespołu, kryzys dotyczył meczów domowych i tu mam nadzieję, że mecz z Bytovią go zażegnał. Z tematów pozaboiskowych powiem raz jeszcze, że pomimo wyników u siebie dużym osiągnięciem jest frekwencja na meczach. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przychodzili na nasze mecze. Lepsza frekwencja niż na meczach Ekstraklasy to wynik, którym możemy się pochwalić. Ogromne podziękowania należą się też właścicielom klubu, w szczególności prezydentowi Jackowi Krywultowi oraz sponsorom i partnerom klubu.
SportoweBeskidy.pl: Coraz śmielej wkracza do gry młodzież. Taka tendencja będzie kontynuowana?
T.M.: Jak wspomniałem, jest kilku młodych zawodników, których trener Kocian zaprasza na treningi pierwszego zespołu. Młodymi graczami „stoją” nasze rezerwy, a juniorzy liderują w lidze wojewódzkiej i mierzą w awans do Centralnej Ligi Juniorów. Jest w nich potencjał i coraz więcej młodzieżowców będzie się pojawiało w pierwszej drużynie. Taki kierunek mogę potwierdzić, bo uważam, że na własną młodzież stawiać warto.
SportoweBeskidy.pl: Zimą Podbeskidzie czeka kolejna rewolucja?
T.M.: Rewolucja to duże słowo... Teraz przed nami analiza przydatności poszczególnych zawodników i czas pewnych korekt w składzie. Chcemy zrobić wszystko, aby na wiosnę zespół spełniał oczekiwania kibiców. Na pewno będzie kilka zmian, bo kilku zawodników nas zawiodło.
SportoweBeskidy.pl: A Marek Sokołowski, Robert Demjan, czy Dariusz Kołodziej? Nie grają już tak, jak kiedyś…
T.M.: Zgadza się. Budując zespół po spadku założyłem pewien szkielet zawodników, którzy zostali i mieli za zadanie wnieść jakość do gry, doświadczenie i zadbać o nasz góralski charakter. Niestety, ta runda z ich strony nie była najlepsza. Do tej grupy zawodników zaliczyłbym jeszcze Jozefa Piacka, który na wiosnę bardzo dobrze dyrygował obroną, a jesienią w ważnych momentach nie stanął na wysokości zadania.
SportoweBeskidy.pl: Jest jeszcze w klubie wiara w awans? Statystyki dla zespołu z tak odległego miejsca i małym dorobkiem punktowym są bezlitosne...
T.M.: Jest wiara w to, że drużyna zacznie wygrywać. Ten zespół stać na serię zwycięstw. Jak przyjdą zwycięstwa i dobra gra, to awans też będzie w zasięgu. Zostało do rozegrania jeszcze 15 kolejek, a te rozgrywki są nieobliczalne. Każdy będzie tracił punkty, więc nie przywiązywałbym się do obecnego układu tabeli. Podobnie, jak do statystyk, bo Podbeskidzie już nie raz zadziwiło statystyków.

Tomasz Mikołajko: To była dziwna jesień. Z jednej strony kolejne rekordy frekwencji i tu należą się ogromne brawa kibicom, że byli z drużyną i stale w nią wierzyli, to także podpisanie kolejnych ważnych dla klubu umów sponsorskich, to rozwój Akademii Podbeskidzie, to wreszcie znakomite wyniki grup młodzieżowych. Jeśli chodzi o pierwszy zespół to lider biorąc pod uwagę wyniki na wyjeździe, ale i bardzo słaba postawa u siebie. Wszyscy życzylibyśmy sobie lepszych wyników. Przed trenerem Kocianem dużo pracy z drużyną, ale zaczyna się długi okres przygotowawczy i jestem pewien, że dobrze go wykorzystamy.
SportoweBeskidy.pl: Sezon zaczął się w każdym razie znakomicie. Co stało się później z drużyną? Dlaczego nastąpiła aż tak bolesna weryfikacja w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami?
T.M.: Kwestia słabszy, czy mocniejszy rywal jest właśnie tylko teoretyczna. Przedmeczowe prognozy, czy medialne oceny drużyn na boisku tracą wartość, ponieważ nie biorą pod uwagę elementów niewymiernych, takich jak mentalność, psychika, nastawienie do meczu. W każdym meczu na Stadionie Miejskim rywale byli podwójnie zmotywowani, chcieli się pokazać na tle spadkowicza, udowodnić swoją wartość na efektownym stadionie. To ich niesamowicie napędzało w meczach przeciwko Podbeskidziu. Trudno się gra, gdy przeciwnicy w większości murują bramkę i czekają na kontry. W meczach z zespołami grającymi otwartą piłkę – z Zagłębiem i Górnikiem – widać było potencjał Podbeskidzia, ale wtedy z kolei zabrakło nam szczęścia. Podobnie na wyjazdach, gdzie gospodarze zmuszeni byli do gry nieco bardziej ofensywnej – tam tylko cztery razy traciliśmy punkty, z czego dwa razy po bramce w ostatniej minucie. Każdy mecz można rozpatrywać indywidualnie.
SportoweBeskidy.pl: Trener Dariusz Dźwigała to był niewypał patrząc z perspektywy czasu? Dlaczego ten mariaż nie powiódł się?
T.M.: Nie powiem, że to był niewypał. Przecież mówiąc o udanym początku rundy mówimy o meczach, w których trener Dźwigała prowadził Podbeskidzie. Niestety w pewnym momencie chyba zbyt szybko drużyna uwierzyła, że tak będzie ta liga wyglądała i po pierwszych niepowodzeniach zespół wpadł w kryzys. Trener Dźwigała nie potrafił z niego wyjść, a my nie mogliśmy dłużej czekać. Drużyna potrzebowała zmiany, impulsu.

SportoweBeskidy.pl: Jakie pozytywy prezes Podbeskidzia wyciąga z jesiennej rywalizacji?
T.M.: Na pewno cieszy postawa młodych zawodników, miło widzieć jak do drużyny wchodzą wychowankowie – Daniel Mikołajewski czy Łukasz Zakrzewski, a w kolejce czekają następni młodzieżowcy, którzy palą się do gry. Mocno wierzę, że te pół roku było dla nas lekcją pierwszej ligi i wnioski wyciągnięte z niej dadzą owoce. Od początku mówiłem, że mamy walczyć o awans już w pierwszym sezonie, ale to jest sport i wszystko co ładnie wygląda w założeniach różnie wychodzi w życiu. Nie zapominajmy też, że na wyjeździe byliśmy najlepiej punktującą drużyną. To też świadczy o sile tego zespołu, kryzys dotyczył meczów domowych i tu mam nadzieję, że mecz z Bytovią go zażegnał. Z tematów pozaboiskowych powiem raz jeszcze, że pomimo wyników u siebie dużym osiągnięciem jest frekwencja na meczach. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przychodzili na nasze mecze. Lepsza frekwencja niż na meczach Ekstraklasy to wynik, którym możemy się pochwalić. Ogromne podziękowania należą się też właścicielom klubu, w szczególności prezydentowi Jackowi Krywultowi oraz sponsorom i partnerom klubu.
SportoweBeskidy.pl: Coraz śmielej wkracza do gry młodzież. Taka tendencja będzie kontynuowana?
T.M.: Jak wspomniałem, jest kilku młodych zawodników, których trener Kocian zaprasza na treningi pierwszego zespołu. Młodymi graczami „stoją” nasze rezerwy, a juniorzy liderują w lidze wojewódzkiej i mierzą w awans do Centralnej Ligi Juniorów. Jest w nich potencjał i coraz więcej młodzieżowców będzie się pojawiało w pierwszej drużynie. Taki kierunek mogę potwierdzić, bo uważam, że na własną młodzież stawiać warto.
SportoweBeskidy.pl: Zimą Podbeskidzie czeka kolejna rewolucja?
T.M.: Rewolucja to duże słowo... Teraz przed nami analiza przydatności poszczególnych zawodników i czas pewnych korekt w składzie. Chcemy zrobić wszystko, aby na wiosnę zespół spełniał oczekiwania kibiców. Na pewno będzie kilka zmian, bo kilku zawodników nas zawiodło.
SportoweBeskidy.pl: A Marek Sokołowski, Robert Demjan, czy Dariusz Kołodziej? Nie grają już tak, jak kiedyś…
T.M.: Zgadza się. Budując zespół po spadku założyłem pewien szkielet zawodników, którzy zostali i mieli za zadanie wnieść jakość do gry, doświadczenie i zadbać o nasz góralski charakter. Niestety, ta runda z ich strony nie była najlepsza. Do tej grupy zawodników zaliczyłbym jeszcze Jozefa Piacka, który na wiosnę bardzo dobrze dyrygował obroną, a jesienią w ważnych momentach nie stanął na wysokości zadania.
SportoweBeskidy.pl: Jest jeszcze w klubie wiara w awans? Statystyki dla zespołu z tak odległego miejsca i małym dorobkiem punktowym są bezlitosne...
T.M.: Jest wiara w to, że drużyna zacznie wygrywać. Ten zespół stać na serię zwycięstw. Jak przyjdą zwycięstwa i dobra gra, to awans też będzie w zasięgu. Zostało do rozegrania jeszcze 15 kolejek, a te rozgrywki są nieobliczalne. Każdy będzie tracił punkty, więc nie przywiązywałbym się do obecnego układu tabeli. Podobnie, jak do statystyk, bo Podbeskidzie już nie raz zadziwiło statystyków.
