
Przed finałem: Jeżeli dojdzie do wymiany ciosów - tym lepiej dla widowiska
Już jutro dojdzie do finałowego starcia w ramach Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Bielsko-Biała. Na boisku w Ligocie III-ligowy Rekord zmierzy się ze Spójnią Landek. Ową potyczkę awizujemy rozmową z zawodnikiem landeczan, Kamilem Jarosiem, który w przeszłości przywdziewał również barwy drużyny z Cygańskiego Lasu.
SportoweBeskidy.pl: Jakie nastroje panują w Spójni przed finałowym starciem z Rekordem?
Kamil Jaroś: Szczerze mówiąc nasze samopoczucie nie jest zbyt dobre. Po historycznej serii 9 zwycięstw z rzędu, gdzie "przejeżdżaliśmy" po kolejnych przeciwnikach jak walec i dobrym meczu z Odrą w Wodzisławiu, przegraliśmy mecz z Rozwojem w najgorszy możliwy sposób. Z drugiej jednak strony mecz jest w środę, to doskonała okazja do wskoczenia znów na właściwe tory i szybkiej rehabilitacji.
SportoweBeskidy.pl: Pucharowe starcia Spójni z Rekordem stały się niemal tradycją. Z tego względu czuć jeszcze „różnice klas”?
K.J.: Obiektywnie uważam, że tak. Rekord na pewno przewyższa nas jeżeli chodzi o kulturę gry. Personalnie jest to drużyna mocniejsza niż ta z zeszłego sezonu, widać również myśl szkoleniową trenera Mrózka. Determinacja, zespołowość, charakter - to są cechy, którymi ową "różnicę klas" możemy zniwelować. Zdało to egzamin w Wodzisławiu, mam nadzieję, że tak będzie i tym razem.
SportoweBeskidy.pl: Historia pokazała, że Spójnia potrafi wygrywać z Rekordem. W tym sezonie można liczyć na powtórkę?
K.J.: Są takie drużyny, z którymi nam się dobrze gra, na pewno Rekord należy do tej grupy. Oczywiście czujemy respekt przed rywalem, ale też jesteśmy świadomi swojego potencjału. W pojedynku "Dawida z Goliatem" to my będziemy tym pierwszym, więc nie mamy nic do stracenia. Potrafimy się bardzo mocno zmotywować na takie mecze, o to żeby było głośno w szatni zadbam osobiście.
SportoweBeskidy.pl: Dla Ciebie ten mecz jest tym bardziej wyjątkowy, gdyż w przeszłości reprezentowałeś barwy Rekordu. Jak wspominasz swój pobyt w Cygańskim Lesie?
K.J.: To był dla mnie najlepszy okres w mojej przygodzie z piłką. Mam wielki sentyment do tego klubu i na zawsze będzie w moim sercu. Można powiedzieć, że tam się piłkarsko wychowałem i doświadczyłem dwóch "piłkarskich biegunów". Z jednej strony pamiętam czasy, jak broniliśmy się przed spatdiem z IV ligi za trenera Boreckiego, a z drugiej strony pamiętam awans wywalczony do III ligi z trenerem Kościelniakiem. Kawał historii. Poznałem wspaniałych ludzi z którymi do teraz się przyjaźnię. Pan Prezes Janusz Szymura to człowiek, którego podziwiam i bardzo szanuję, ludzie z całej Polski powinni przyjeżdżać i uczyć, jak powinno się zarządzać klubem piłkarskim.
SportoweBeskidy.pl: Początkowo mecz miał odbyć się na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej. Chyba trochę szkoda, że nie doszło to do skutku?
K.J.: Z chwilą ogłoszenia tej informacji, temperatura tego meczu spadła o 20 stopni. Wielka szkoda. To by było naprawdę fajne wydarzenie, nawet dla neutralnych kibiców. Byłaby zupełnie inna otoczka tego meczu, a tak... no cóż. Na pocieszenie trzeba powiedzieć, że płyta na stadionie w Ligocie prezentuje się równie imponująco.
SportoweBeskidy.pl: Kibice mają spodziewać się ofensywnego starcia czy nie będziecie chcieli iść z Rekordem na wymianę ciosów?
K.J.: To jest finał. Tutaj nie ma miejsca na kalkulację. Trener Odrobiński nakreślił nam jasno sprecyzowany plan gry na ten mecz. Jeżeli dojdzie do wymiany ciosów - tym lepiej dla widowiska. W ostatniej konfrontacji jeden cios wystarczył (uśmiech).