"Górale" do przerwy radzili sobie kiepsko. W 22. minucie głową Maciej Górski skierował piłkę do siatki. Nim goście zdołali się otrząsnąć, ponownie Resovia zadała cios, co stało się w okolicznościach rzadko spotykanych. W środkowej strefie boiska stratę zanotował Kornel Osyra, a natychmiast po przechwycie Maksymilian Hebel oddał strzał, który ponad bramkarzem Podbeskidzia przeleciał wprost do siatki. Dystans mógł ulec zmniejszeniu w 39. minucie, ale Lucjan Klisiewicz przegrał pojedynek z Jakubem Tetykiem.

Po powrocie na murawę Podbeskidzie prezentowało się zgoła odmiennie. Przede wszystkim co rusz to bielszczanie konstruowali akcje zaczepne. Efekt? Iście piorunujący. W 55. minucie po przewinieniu na Michale Willmannie rzut karny wykonał bez zarzutu Marcin Biernat. Bliski powodzenia w 63. minucie był stemplujący słupek Mateusz Kizyma. W nagrodę Podbeskidziu przyszło jednak egzekwować rzut rożny, a w zamieszaniu największy spryt wykazał Bartosz Florek. Podopieczni Krzysztofa Brede nabrali wiatru w żagle. W 67. minucie głową nieznacznie chybił Florek, zaś na kwadrans przed końcem gry tylko parada golkipera rzeszowian zastopowała Biernata przed dubletem.

Napór "Górali" nie osłabł, się we znaki defensywie Resovii dawał Lionel Abate. Walka o pełną pulę przyniosła pożądany efekt w 88. minucie. Kizyma uderzył z rzutu wolnego w taki sposób, że Tetyk nie zdołał futbolówki odbić. Goście zaliczkę obronili i zgoła nieoczekiwanie po raz pierwszy w II-ligowym sezonie fetowali wyjazdowe zwycięstwo. Resovia dotąd żadnego przeciwnika nie wypuściła z kompletem "oczek", co tym bardziej czyni finisz niedzielnego spotkania niezrozumiałym...