Po zawodnikach Borów już od samego początku widać było ogromną wolę przełamania złej passy. W 3. minucie gospodarzy na prowadzenie wysforował Gabriel Duraj. Grzegorz Szymik wygrał pojedynek po prawej stronie boiska i idealnie obsłużył strzelca gola, który pokonał Bartosza Grabowskiego strzałem z woleja z 7. metrów. Druga bramka dla Borów padła w 23. minucie, również po akcji Szymika, który dograł do G. Duraja, a ten pokonał golkipera Wisły uderzeniem z 12. metrów. Gospodarze mieli przewagę do końca tej połowy spotkania, ale nie zdołali jej udokumentować kolejnymi golami.

Obfita w sytuacje, a przede wszystkim w bramki, była druga część meczu. Kibice zgromadzeni na trybunach byli w jej trakcie świadkami kolejnego dubletu ustrzelonego przez piłkarza Borów. Mowa tu o Mateuszu Hernasie, który najpierw w 65. minucie wykorzystał idealne prostopadłe podanie młodego Jakuba Sołtysika, minął Grabowskiego i skierował piłkę do bramki, a następnie w 78. minucie nie zmarnował dośrodkowania Szymika po dwójkowej akcji z Rafałem Durajem. Na 5:0 podwyższył 10. minut przed końcem Adrian Duraj, wykorzystując centrę Dawida Zonia z prawego skrzydła. Wisła odpowiedziała honorowym trafieniem autorstwa Łukasza Michalczuka, który pokonał Sławomira Raczka strzałem głową. Wynik ustalił G. Duraj w 87. minucie strzałem po wrzutce z rzutu rożnego od R. Duraja.
 


Bory odniosły pierwsze zwycięstwo od... 27 sierpnia, kiedy to pokonały Piasta Cieszyn w meczu wyjazdowym. - Bardzo cieszę się ze zwycięstwa odniesionego po dobrym meczu w naszym wykonaniu. Postawa drużyny była bardzo budująca, było widać ogromną wiarę w przełamanie złej passy - stwierdził Sebastian Gierat, szkoleniowiec gospodarzy.

Wśród strumieńskiej drużyny satysfakcji co jasne nie było. - Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak usprawiedliwienie, ale zmagaliśmy się z dużymi problemami kadrowymi przed tym spotkaniem. Nie mogliśmy liczyć na 4 podstawowych zawodników, którzy w tygodniu zmagali się z grypą. W meczu wzięli za to udział piłkarze, którzy nadal narzekają na dolegliwości związane z kontuzjami. Wyglądaliśmy bardzo słabo fizycznie na tle rywala, brakowało nam „tlenu” - podsumował trener gości Szymon Stawowy.