Krótko po rozpoczęciu meczu kibice Sokoła musieli przełknąć gorzką pigułkę. Bartłomiej Jakubiec sfaulował w polu karnym Piotra Motykę. Podyktowaną „11” na gola zamienił Michał Motyka. Gospodarze takim startem pucharowej batalii się nie zrazili. – Przeważaliśmy i mieliśmy swoje sytuacje na wyrównanie, ale nie mogliśmy się dobrać do przeciwnika – mówi Przemysław Jurasz, grający trener Sokoła, którego zawodnicy nie mogli znaleźć sposobu na dobrze dysponowanego Wiesława Arasta.

Wstęp drugiej odsłony znów mógł przynieść miejscowym dotkliwą stratę. Tym razem doskonałe szanse zaprzepaścili piłkarze z Pietrzykowic. P. Motyka w sytuacji sam na sam z Wojciechem Mrokiem posłał futbolówkę obok celu, zaś łupem golkipera padł strzał Kacpra Mrowca z 5. metrów po kornerze Borów. Te momenty na przyjezdnych się zemściły. Równo po godzinie rywalizacji Bartłomiej Wandzel celną główką po rzucie rożnym Damiana Stawickiego wyrównał. Minęło 120. sekund i słotwinianie już mieli zaliczkę. Szybkie wyjście z akcją, kluczowe podanie Kamila Urbańca i trafienie Krzysztofa Janika, po którym Sokół kontrolował boiskowe wydarzenia. W 89. minucie nastąpiło przypieczętowanie awansu, a egzekucji dokonał po błyskawicznej kontrze Stawicki.

I tu jednak podopieczni Sebastiana Gierata mogli mieć pretensje przede wszystkim do siebie. W 70. minucie Mrowiec główkował w słupek, z kolei w 80. minucie takiej sami sztuki dokonał Gabriel Duraj. Niewielkie pole manewru w składzie również stało się jedną z przyczyn przegranej Borów.