
Przyjechali w 11 i postawili się
Ciekawego spotkania byliśmy świadkami w Wiśle, gdzie miejscowy WSS podejmował Podhalankę Milówka.
– Jest spory niedosyt, popełniliśmy dużo błędów i musieliśmy gonić wynik. Rywal przyjechał w mocno okrojonym składzie i trzeba przyznać, że Podhalanka swoją ambicją zasłużyła na ten punkt - przyznał po meczu trener WSS-u, Tomasz Wuwer.
Już pierwsze minuty spotkania mogły przynieść trafienie dla ekipy z Wisły, jednak szczęścia zabrakło Tomaszowi Pilchowi i Dorianowi Chrapkowi. W 16. minucie niespodziewanie na prowadzenie wyszła Podhalanka, gdy Jacek Gilek dobrze odnalazł się w zamieszaniu pod bramką rywali po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. 10 minut później do remisu doprowadził Adam Cieślar, lecz gospodarze z tego stanu rzeczy nie cieszyli się zbyt długo.
W 36. minucie Szymon Śleziak zrobił pożytek ze stałego fragmentu. Bezczynnie nie zamierzali tego pozostawić wiślanie i chwilę później Tomasz Pilch mocnym uderzeniem zaskoczył bramkarza gospodarzy. Ostatni akcent strzelecki w tym meczu należał do gości. Tuż przed końcem pierwszej połowy bramkarz WSS-u sfaulował Gilka, a z "wapna" celnie przymierzył Śleziak.
Po zmianie stron intensywność strzeleckich akcji spadła. Wiślanie dążyli do odrobienia straty i dopięli swego. W 75. minucie najmniejszy na boisku Chrapek głową ulokował piłkę w siatce po dograniu Artura Adamczyka.