
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Przykład, nadzieja i przestroga z Jaworza
Futbol zna wiele przypadków, kiedy zespół skazywany na pożarcie potrafi skutecznie przeciwstawić się znacznie silniejszemu „na papierze” rywalowi. I jak gole są solą „kopanej”, tak niespodzianki dodają niezbędnego pierwiastka emocji każdej rywalizacji ligowej.
Miniona sobota była bodaj najbardziej pamiętną z dotychczasowych sezonu 2017/2018 w lidze okręgowej. Na starcie z „Dawidem” – w tej roli zespół Czarnych Jaworze – zawitał „Goliat”, czyli MRKS Czechowice-Dziedzice. Liczba 10. okazała się dla gości pechowa, przy Koralowej zaznali goryczy pierwszej ligowego porażki w sezonie. Zachowując dziennikarską bezstronność nie możemy przyznać, że taki wynik nas zadowala, bądź smuci. Możemy natomiast wczuć się w rolę innych uczestników rozgrywek. Ci poczuli ulgę. Bo nie taki ten „okręgowy” hegemon straszny, jakim go malują, a pokonanie go jest pod pewnymi warunkami możliwe.
Przykład zatem wraz z nadzieją idzie wprost z Jaworza. Nawet, jeśli będzie tak – co jest dodajmy bardzo prawdopodobne – że czechowicki faworyt rozgrywek niebawem wróci na zwycięski szlak, a na kolejnych rywalach zwyczajnie pomści sobotnią wpadkę.
A przestroga? Wydawało się, że MRKS przez ligę przebrnie bez żadnego wahnięcia. Trudno posądzać podopiecznych Marcina Biskupa, że uwierzyli w swoją wielkość. Ot, mieli słabszy dzień w przeciwieństwie do „nabuzowanych” jaworzan. Ostrożności nigdy za wiele i mając z tyłu głowy to, co wydarzyło się w Jaworzu z należytą pokorą powinni dziś spojrzeć na swoich konkurentów zwłaszcza piłkarze z Bestwinki i Węgierskiej Górki. A-klasowi liderzy są jak dotąd nie do zastopowania, notując serie odpowiednio 8 i 9 kolejnych zwycięstw. W magię liczb nie wierzymy, ale ta „dycha” w przypadku MRKS-u trochę w tym kontekście zastanawia. Któż poza tym nie chce pokusić się o sensację rundy?
Przykład zatem wraz z nadzieją idzie wprost z Jaworza. Nawet, jeśli będzie tak – co jest dodajmy bardzo prawdopodobne – że czechowicki faworyt rozgrywek niebawem wróci na zwycięski szlak, a na kolejnych rywalach zwyczajnie pomści sobotnią wpadkę.
A przestroga? Wydawało się, że MRKS przez ligę przebrnie bez żadnego wahnięcia. Trudno posądzać podopiecznych Marcina Biskupa, że uwierzyli w swoją wielkość. Ot, mieli słabszy dzień w przeciwieństwie do „nabuzowanych” jaworzan. Ostrożności nigdy za wiele i mając z tyłu głowy to, co wydarzyło się w Jaworzu z należytą pokorą powinni dziś spojrzeć na swoich konkurentów zwłaszcza piłkarze z Bestwinki i Węgierskiej Górki. A-klasowi liderzy są jak dotąd nie do zastopowania, notując serie odpowiednio 8 i 9 kolejnych zwycięstw. W magię liczb nie wierzymy, ale ta „dycha” w przypadku MRKS-u trochę w tym kontekście zastanawia. Któż poza tym nie chce pokusić się o sensację rundy?