Pasjonat Dankowice podejmował faworyzowaną ekipę z Czańca. Trener Artur Bieroński przed meczem miał swoje problemy, którymi po jego zakończeniu podzielił się z nami. – Pucharowa rywalizacja nie była nam specjalnie potrzebna do szczęścia. Kadrę mamy wąską, wczoraj grali także nasi juniorzy, a na mecz w środku tygodnia nie każdy może się stawić. Udało nam się jednak zebrać skład.

Gospodarzom chęci i ambicji odmówić nie można było, ale argumentów w konfrontacji z wyżej notowanym rywalem im zabrakło, przegrali 0:4. – Kilka pozytywów jest. Nasza gra nie wyglądała najgorzej, pomimo utraty czterech goli w defensywie także. Uczulałem zespół na postawę przy stałych fragmentach gry, bo ostatnio w lidze straciliśmy po nich dwa gole. Niestety nie uniknęliśmy i tym razem błędów. Szanse otrzymało kilku zawodników grających rzadziej w lidze. Przewaga przeciwnika nie podlegała dyskusji. Nastawiliśmy się na defensywę, nie mogliśmy z Czańcem grać otwartego futbolu. Wypracowaliśmy sobie trzy niezłe sytuacje bramkowe – klaruje opiekun Pasjonata.  

Przyjezdni szybko zapomnieli o pierwszej porażce w sezonie. Przypomnijmy, że w sobotę przegrali u siebie z GKS-em Radziechowy-Wieprz. Wczoraj ich sukces nie był zagrożony. – Zaliczyliśmy solidne przetarcie przed meczem z Polonią Łaziska Górne. Przetestowaliśmy kilka rozwiązań z myślą o najbliższym pojedynku. Posiadaliśmy przewagę, zespół realizował założenia – ocenia Maciej Żak.

Grający szkoleniowiec LKS-u Czaniec nie mógł skorzystać z Bartosza Woźniaka oraz kontuzjowanych: Tomasza Kaczmarczyka, Tomasza Kalety i Bartłomieja Boraka. Jak to w sporcie bywa, wobec niedyspozycji jednego zawodnika, korzysta inny. Wczoraj skorzystali wychowankowie. W drugiej połowie na murawie zameldowali się: Jakub Wesołek, Daniel Marczak oraz debiutujący w pierwszym zespole Wojciech Gałuszka.