To, co działo się niemal przez całą pierwszą odsłonę tego spotkania zapewne nie za bardzo podobało się kibicom. Mimo że GKS posiadał piłkę i stworzył sobie optyczną przewagę, to sytuacji bramkowych brakowało. Również Smrek nie kwapił się do poczynań ofensywnych, wyraźnie czekając na błąd gospodarzy i okazję do kontry. Być może na to, co działo się na murawie wpływ miała niebagatelna stawka spotkania. Dość powiedzieć, że pierwszy celny strzał w tym spotkaniu oddany został w... 40. minucie, kiedy to rzut wolny egzekwował Marcin Byrtek, ale jego uderzenie pewnie złapał Rafał Pępek. W 44. minucie tłumnie zgromadzeni na stadionie w Radziechowach kibice mogli doświadczyć swoistego deja vu. Ze stałego fragmentu egzekwowanego niemal z tego samego miejsca kapitan "Fiodorów" już się jednak nie pomylił i dał swojej drużynie prowadzenie. Goście mieli szansę odpowiedzieć, ale próba z 20. metrów, także z rzutu wolnego zakończyła się uderzeniem futbolówki w mur.

 

 

Ten kto spodziewał się, że druga odsłona będzie bardziej emocjonująca, mógł być zadowolony tylko na jej samym początku. W przeciągu 7. minut od jej rozpoczęcia miały miejsce 2 zdarzenia, które ostatecznie miały wpływ na rozstrzygnięcie sobotniego finału. Najpierw w 50. minucie - kontrowersja. Na murawę po kontakcie z zawodnikiem miejscowych upadł Rian Machado i długo się z niej nie podnosił. Domagał się od sędziego ukarania zawodnika GKS-u czerwonym kartonikiem. Mariusz Woleń, arbiter prowadzący spotkanie, po konsultacji z asystentami ukarał Brazylijczyka i Jakuba Pieterwasa żółtymi kartkami. A że było to już drugie napomnienie dla zawodnika z Kraju Kawy tego dnia, to po mocno dyskusyjnej w tym przypadku "cegle" przedwcześnie musiał udać się do szatni. W kolejnej akcji Jakub Urbaś dośrodkował z prawej strony pomiędzy defensorów i bramkarza Smreka, a idealnie w tempo nabiegł Kacper Marian, który pewnie umieścił futbolówkę w siatce.

 

Wtedy dla niemal wszystkich obserwatorów spotkania stało się jasne, że trofeum zostanie w Radziechowach. Pytaniem było tylko czy podopieczni Seweryna Kośca zdobędą kolejne bramki. A okazje ku temu mieli. W 62. minucie strzał Byrtka z 20. metrów zmierzający w prawe okienko na rzut rożny sparował golkiper gości, a chwilę potem w dogodnej sytuacji z woleja z 7. metrów strzelał Maciej Łącki, ale futbolówka minimalnie minęła poprzeczkę. Gospodarze zdobytej inicjatywy i bramkowej zaliczki już nie oddali i GKS Radziechowy-Wieprz mógł się cieszyć z 7. w historii pucharowej wiktorii.