Pomeczowym słowom trenera Borów Sebastiana Gierata trudno się dziwić. Gospodarze po godzinie remisowali z faworytem, a rozstrzygnięcie końcowe było niewiadomą. – Żałujemy, że ostatecznie rywal strzelił więcej goli, bo w mojej opinii równie dobrze to my mogliśmy wygrać. Wynik był do samego końca sprawą otwartą – przyznaje szkoleniowiec i dodaje, czego zabrakło, aby „Fiodory” wyeliminować i awansować do półfinału Pucharu Polski na szczeblu podokręgu. – Spotkanie toczyło się na dobrej intensywności. Zabrakło nam jednak doświadczenia, aby przechylić szalę na swoją korzyść. Nie mieliśmy też w składzie takiej indywidualności, jak Piotr Motyka, który zrobił różnicę pięknym uderzeniem z rzutu wolnego na 2:1 – zauważa Gierat.

Z perspektywy przyjezdnych, triumfujących finalnie 3:1, starcie w Pietrzykowicach istotnie okazało się trudne. – Zmęczenie było widoczne, bo 2 dni wcześniej graliśmy ligowy mecz w Pogórzu. Znów przyszło nam rywalizować na grząskiej murawie, co przełożyło się na brak jakości oraz płynności, choćby w odbieraniu piłki. Rywal też momentami dochodził do głosu. Z drugiej strony takie trudne mecze hartują – klaruje Seweryn Kosiec, trener GKS-u.